Biało-czerwony dyrektor

ks. Piotr Sroga

|

Posłaniec Warmiński 36/2014

publikacja 04.09.2014 00:15

Był z załogą, choć wiedział, że może ponieść tego konsekwencje. Dziś nie żałuje, że pomógł tworzyć „Solidarność” w Olsztynie.

Świadkowie zrywów solidarnościowych z 1980 roku – Stefan Ruchlewicz (po lewej) i Zenon Złakowski
 Świadkowie zrywów solidarnościowych z 1980 roku – Stefan Ruchlewicz (po lewej) i Zenon Złakowski

ks. Piotr Sroga /Foto Gość

Minęła 34. rocznica wybuchu strajków w całej Polsce i powstania „Solidarności”. Olsztyn także włączył się w protest i organizowanie struktur związku. Wstępowali do niego ludzie różnych profesji.


Przywłaszczanie Grunwaldu


Jednym z miejsc, w których robotnicy sprzeciwili się ówczesnej władzy, było Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej. Po stronie kierowców opowiedział się dyrektor zakładów Stefan Ruchlewicz. – Strajk w komunikacji miejskiej był bardzo skuteczny, gdyż wszyscy z niej korzystali. W sierpniu 1980 roku, gdy odbywały się strajki w Gdańsku i Lublinie, załoga naszego zakładu zorganizowała protest. Właściwie trwał kilka godzin, gdyż załoga zaufała mi i spełniła moją prośbę, aby nie utrudniać długotrwale życia mieszkańcom Olsztyna – mówi. Chodziło o zamanifestowanie solidarności z innymi protestującymi zakładami w Polsce i uzyskanie od władz gwarancji spełnienia postulatów. Zaraz zjawili się w zakładzie wszyscy przedstawiciele ówczesnych władz wojewódzkich i partyjnych. Po przedstawieniu postulatów dyrektor poprosił załogę o podjęcie pracy, co też się stało. – Rzadko się zdarzało, aby dyrektor znaczącego przedsiębiorstwa angażował się od początku w działalność „Solidarności” – mówi Zenon Złakowski, działacz opozycyjny. Dlaczego się tak stało? Stefan Ruchlewicz przyznaje, że wpływ na to miał kontekst rodzinny. Do 1958 roku mieszkał na terenie przedwojennego województwa nowogrodzkiego w obecnej Białorusi. Razem z rodzicami doświadczył prześladowań stalinowskich, w tym represji wobec Polaków. – Pamiętam ze szkoły, że uczono nas, iż w bitwie pod Grunwaldem walczyły wojska rosyjskie z pomocą litewskich i polskich. Taka była ich historia, oparta na przekłamaniach. To był powód, że byłem podczas protestów z załogą, czułem ludzkie potrzeby. Serce i umysł nakazywały mi, żeby razem z pracownikami podjąć strajk – wyznaje Ruchlewicz.


Zryw odnowy


– W Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej przez kilka miesięcy miał swoją siedzibę MKZ „Solidarność”. W warunkach skromnych, ale dopóki miasto nie przydzieliło lokalu, można było funkcjonować. Niedawno pożegnaliśmy pierwszego przewodniczącego Edmunda Łukomskiego. Był pracownikiem WPKM – mówi Złakowski. Przyjął go do pracy Stefan Ruchlewicz. Przyszedł do firmy bezpośrednio z wojska i został kierownikiem warsztatu. – Władze miały do mnie ogromne pretensje, że nie skonsultowałem tej kandydatury. Wsparłem Łukomskiego w jego związkowej działalności. Udostępniłem świetlicę na spotkania i teleks, gdyż trzeba było zachować łączność z innymi zakładami. Wszystkie wiadomości spływały do mojego sekretariatu. Potem udostępniłem jeszcze zakładowy samochód – wspomina Ruchlewiecz. Tak powoli organizowały się załogi poszczególnych zakładów w Olsztynie. 90 proc. załogi WPKM wstąpiło do „Solidarności”, także dyrektor i kadra kierownicza. – Nie liczyły się wtedy tak bardzo poglądy polityczne – lewicowe czy prawicowe. Był to ogólnonarodowy protest. Szkoda, że stan wojenny zniszczył ten entuzjazm. Ten ruch mógłby dać dużo większe efekty. Wszystko mogło się przerodzić w postęp gospodarczy, a stan wojenny to wszystko zabił – uważa Ruchlewiecz.


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.