Ktoś na niego czekał

Krzysztof Kozłowski

Kiedy wieczorem, a właściwie to już nocą, wracam do chwil katastrofy, zastanawiam się nad życiem.

Ktoś na niego czekał

Przy kościele Matki Bożej Fatimskiej w Olsztynie jest Aleja Różańcowa. Do niedawna bezimienna. Mimo tego liczni wierni przychodzili na Nabożeństwa Fatimskie, szli przemierzając kolejne tajemnice, ze świecami w jednej dłoni i różańcem w drugiej.

Dziś przy pierwszych stacja alei stanął kamień, z jednej strony wypolerowany. Na nim wyryty napis: „Aleja Różańcowa im. ks. biskupa, generała broni, Tadeusza Płoskiego”.

Byłem na uroczystości poświęcenia kamienia. Patrzyłem na tłum ludzi, krople wody święconej, która opadała na litery, dym kadzidła, który unosił się oplatając wcześniej nierówne kanty głazu. Spoglądałem na obecną na uroczystości mamę bp. Płoskiego. Skupioną, patrzącą na litery tworzące imię syna, tak wiele razy wypowiadane przez lata jego życia. Wyraźnie w tłumie czuła się nieco zagubiona, może trochę zakłopotana. Cóż może czuć serce matki, po tak bolesnej stracie? Jestem przekonany, że żadne upływające lata nie ukoją bólu i nazbyt wczesnej rozłąki.

Po powrocie do domu wróciłem do wspomnień, które zaraz po katastrofie w Smoleńsku, w której zginął bp Płoski, zbierałem od jego znajomych i przyjaciół. - Mawiał, że to, co dzisiaj się zrobi, to będzie służyć innym przez długie lata. Jeśli głosił kazania, mówił o naszej ojczyźnie: „Najjaśniejsza Rzeczpospolita”. Kochał Polskę, kochał Polaków… - wspominał ks. Marian Midura.

- Czy pełnił funkcję biskupa Wojska Polskiego, czy profesora, nauczyciela i wykładowcy, widział przede wszystkim człowieka i jemu służył. Nie dzielił ludzi na ważnych i nieważnych. Czy to prezydent RP, czy student… Zawsze, kiedy była taka potrzeba, wsiadał w samochód i sam przyjeżdżał do Olsztyna. Bo ktoś na niego czekał… - mówił prof. Bronisław Sitek.

- To był wspaniały człowiek… Ja nie mogę mówić nawet… - wyszeptał kanclerz Kurii Polowej ks. Leon Szot.

Kiedy wieczorem, a właściwie to już nocą, wracam do chwil katastrofy, do owych wspomnień, do uśmiechniętej twarzy bp. Tadeusza, którą widzę na zdjęciu, zastanawiam się nad życiem. Do jakich wniosków  dochodzę? Nie wiem… Może do tego, że każdy dzień jest wielkim  darem, który trzeba, niczym bp. Płoski, przeżywać dobrze, służąc Bogu i ludziom.