Cała treść jest w chórze

Krzysztof Kozłowski

publikacja 03.05.2015 22:35

Wystarczyło obejść dom pielgrzyma, by dowiedzieć się, kto śpiewa, kto gra, kto wnosi uwagi.

Cała treść jest w chórze   Na warsztaty przyjechało ponad 130 osób, w tym 15 osób jest w orkiestrze. Warsztaty prowadzą trzej kompozytorzy z Krakowa: Paweł Bębenek, Piotr Pałka i Hubert Kowalski Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Trzeba minąć bazylikę w Świętej Lipce. Iść nieopodal strumienia, by dojść na tyły domu pielgrzyma. Tego dnia okna największej z sal były otwarte. Początkowo było słychać szmer, później coraz głośniejsze rozmowy. W końcu nastała zupełna cisza, choć po cieniach było widać, że sala jest ciągle pełna ludzi. Pierwsze zagrały skrzypce, później  wiolonczela, chyba klarnet, nie, to na pewno obój. Muzyka sączy się przez otwarte okna, dołącza do niej chóralny śpiew. Dla słuchacza piękny, równy, falujący wraz z melodią. Nagle dźwięki się urywają.

- Nie. Wy musicie sprawnie posługiwać się tekstem. Orkiestra wam nie zagra tekstu. To jest tylko akompaniament. Cała treść jest w chórze. Wejście chóru, niewielka dynamika w orkiestrze i precyzja tekstowa. Spróbujmy całym zdaniem, jeszcze raz. Wszystkie ostatnie nuty w taktach są leciutkie - ktoś mówi. Przygrywają skrzypce, jednostajny dźwięk. Ów ktoś nuci, coraz niżej, jakby nutami schodził po schodach. - Raz, dwa, trzy - szepcze. Z otwartych okien wypływa pieśń: „Czym się Panu odpłacę, za wszystko co mi wyświadczył…”.

Wystarczyło obejść dom pielgrzyma, zbliżyć się do drzwi wejściowych, by dowiedzieć się, któż tak śpiewa, kto gra, kto wnosi uwagi. Warsztaty Liturgiczno-Muzyczne w Świętej Lipce, mówi plakat. Zza drzwi słychać nowy głos, jakby zmienił się prowadzący warsztaty. - Zawsze instrumenty grające są podporą dla chóru. A tu się harmonia rozpływa. Albo jesteście nienastrojeni, albo… - urywa. Muzycy zestrajają instrumenty. Krótki muzyczny wstęp i śpiew: „Z dawna Polski tyś Królową, Maryjo…”.

- Na warsztaty przyjechało ponad 130 osób, w tym 15 osób jest w orkiestrze. Warsztaty prowadzą trzej kompozytorzy z Krakowa: Paweł Bębenek, Piotr Pałka i Hubert Kowalski. Opiekę duchową  sprawuje nad nami ks. Wojtek Kotowicz - mówi organizatorka warsztatów Justyna Kliszewicz. Teraz okazuje się, że ów pierwszy głos należał do Pawła Bębenka, teraz z chórem i orkiestrą pracuje Hubert Kowalski.

Cała treść jest w chórze   Tego dnia okna największej z sal były otwarte. Na zewnątrz można było słuchać śpiewu chóru i grę instrumentów muzycznych Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Czterodniowe warsztaty muzyczne przeplatane są codziennie modlitwą. Rano  jest  jutrznia, później Eucharystia. Dzień kończy się również modlitwą. W ciągu dnia jest rozśpiewanie, praca w sekcjach głosowych, ćwiczenia emisyjne i z dykcji. - Teraz staramy się to wszystko złożyć, żeby zaśpiewać razem - wyjaśnia.

- To są pasjonaci. Widać, że bardzo chcą. To dobry punkt wyjścia. Oczywiście są na różnym poziomie doświadczenia, ale w dużym chórze da się to ukształtować. Próbujemy przekonać ich do tego, żeby nie skupiali się tylko na muzyce, ale też żeby skupiali się na wyśpiewywanych treściach. W ten sposób powstaje płaszczyzna jedności między nimi. Co cieszy, w warsztatach biorą udział osoby w różnym wieku. Jesteśmy rodziną  muzyczną wielopokoleniową - mówi Hubert Kowalski.

Zaczyna się przerwa w warsztatach. Z sali wychodzą muzycy, uśmiechnięci, rozmawiają o usłyszanych uwagach. - Dlaczego przyjeżdżam na warsztaty od kilku lat? Dlatego, że działają one na zasadzie wirusa. Jeśli ktoś raz nim się zarazi, nie jest się w stanie wyleczyć. To jest cudowność tych warsztatów, że chce się na nich być. To nie tylko ciężka praca, to jest i modlitwa. Wydaje mi się, że gdyby była to tylko praca fizyczna nad tekstem i nad nutami, one by się skończyły, nie miałyby kolejnych edycji. Jeżeli praca jest modlitwą, ofiarowujemy ją Boga, to ma to niewymierną istotę i siłę. Próbujemy, nie klei się, nie wychodzi. Idziemy do kościoła, modlimy się i wracamy na próbę, i… wszystko wychodzi i gra. Cud - mówi Andrzej z Lidzbarka Warmińskiego.

Cała treść jest w chórze   Na warsztaty przyjechały osób nie tylko z naszej archidiecezji. Są ludzie z Krakowa, Poznania, Białegostoku, Częstochowy, Bielawy i Tczewa. Jest spora grupa z Warszawy Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Na warsztaty przyjechały osób nie tylko z naszej archidiecezji. Są ludzie z Krakowa, Poznania, Białegostoku, Częstochowy, Bielawy i Tczewa. Jest spora grupa z Warszawy. - Jestem tu drugi raz, jako instrumentalista. Gram na oboju. Tu można naładować się pozytywną energią. Zostawia się wszystko w domu, przyjeżdża, spotyka z dobrymi ludźmi, z ludźmi, którzy myślą podobnie. Spędzam tu dobrze czas - mówi Marta z Warszawy. Dla niej największą wartością tych warsztatów są ludzie,  którzy tu są. - Wieczorna adoracja, na nią nie ma normalnie, w zwykłym życiu, czasu. Tu można usiąść, pomyśleć, pogadać z Bogiem - dodaje.

I po przerwie. Znów wszyscy wchodzą na salę. Zajmują swoje miejsca, tu głosy żeńskie, tu męskie, tu siedzą skrzypaczki, tam Marta, trzyma w dłoni swój obój. Na korytarzu zostaje jedynie ksiądz. Dopija napój. - Jestem tu, by warsztaty nabrały  wymiaru lekko rekolekcyjnego. Oczywiście organizatorzy mają poczucie, iż przez muzykę chcą ewangelizować. Podczas prób przemycają treści ewangelizacyjne. Jako duchowny jestem po to, aby sprawować sakramenty, celebrować Eucharystię, służyć rozmową duchową. Wiele się modlimy - mówi ks. Wojciech Kotowicz

Warsztaty zakończyły się w niedzielę uroczystą Eucharystią uświetnioną śpiewem warsztatowego chóru.