Kiedyś, jeśli dziewczyna nie chciała dotrzymać zaręczyn, można ją było zamknąć w domu.
W dawnych czasach młodzi jeszcze przed ślubem kładli ręce na bochenku chleba, a drużba przewiązywał ich ręce chustą na znak ich połączenia
Łukasz Czechyra /Foto Gość
W całym kraju trwają Europejskie Dni Dziedzictwa. Jest to inicjatywa, która ma na celu promowanie zabytków i niezwykłych miejsc. Wiele niedostępnych na co dzień obiektów zostaje otwartych dla zwiedzających. Przy okazji zwiedzania zabytkowych budowli organizowane są dodatkowe atrakcje jak prelekcje, wystawy czy warsztaty.
Wesele
Muzeum Warmińskie w Lidzbarku Warmińskim zaprosiło zwiedzających na warsztaty „Zagubione tradycje i obyczaje”. Udział w nich wzięli przede wszystkim uczniowie z lidzbarskich szkół, a prowadziła je Beata Błażejewicz-Holzhey. – Będziemy dziś mówić o zwyczajach warmińskich. Wiecie, że wy wszyscy jesteście Warmiakami? Ja wam opowiem o weselu warmińskim, o zwyczajach bożonarodzeniowych i wielkanocnych, a potem wy mi powiecie, jak dzisiaj obchodzicie te święta – przywitała dzieci i młodzież. Trzeba przyznać, że warmińskie zwyczaje weselne różniły się od dzisiejszych – przede wszystkim wesela rozpoczynały się od śniadania i odbywały się w poniedziałki lub wtorki, żeby nie naruszać postu. – Jeszcze przed zaręczynami do rodziców panny młodziej przychodził rajek, czyli swat i przynosił... kapustę. Rajek miał jedno zadanie – przekonać ojca dziewczyny, by zechciał wydać córkę za mąż. Jeśli kapusta została przyjęta oznaczało to jedno – będzie wesele! – tłumaczy pracownica lidzbarskiego muzeum.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.