Klęsk nie znają

Krzysztof Kozłowski

publikacja 27.12.2015 18:40

Dziś trzeba Polakom dobrych wzorów. Nie ma lepszego niż Święta Rodzina.

Klęsk nie znają Zgromadzenie dostosowało formy pracy do potrzeb czasu i możliwości. Większość sióstr z wielkim zaangażowaniem oddawała się posłudze katechetycznej i pomagała kapłanom w pracy duszpasterskiej Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Zbliża się 70. rocznica narodzin dla nieba bł. Bolesławy Lament. W Kościele polskim, a szczególnie białostockim, wspomnienie to, przypadające 29 stycznia, ma szczególny charakter ze względu na to, że tam, przy ul. Stołecznej 5, niejako u stóp monumentalnego kościoła św. Rocha, zostały złożone relikwie tej patronki modlitwy, apostolstwa i pojednania.

Podobnie do wspomnienia przygotowują się wierni parafii pw. bł. Bolesławy Lament oraz św. Wojciecha w Nidzicy, gdzie również posługują siostry ze Zgromadzenia Misjonarek Świętej Rodziny, które w ostatnią niedzielę grudnia obchodziły święto patronalne, kiedy wspomina się właśnie Świętą Rodzinę.

- Ufamy, że bł. Bolesława wspiera swym wstawiennictwem u Boga nasze wysiłki dążenia do jedności tam, gdzie jesteśmy. Czas świętowania jej odejścia po wieczną nagrodę niech będzie owocny w modlitwy i prośby zanoszone z ufnością, że Pan nie odmówi swej łaski tym, którzy Go bardziej kochali niż my, a bł. Bolesława do takich należy - mówi s. Marietta Jadwiga Kuniszewska MSF.

Podkreśla, że bł. Bolesława Lament, powołując nowe zgromadzenie, właśnie Świętą Rodzinę wybrała za jego patronkę. - A teraz, w dobie przemian społecznych, które dotyczą rodzin i edukacji, trzeba Polakom dobrych pedagogicznych, rodzinnych i jednoczących wzorów. Nie ma lepszego niż Święta Rodzina - dodaje s. Marietta.

Przywołuje słowa jednej z pierwszych sióstr zgromadzenia, s. Anny Marii Czerniłowskiej, która wspominała: „Misyjny duch Matki Założycielki Bolesławy Lament przejawiał się już w samym przyjeździe do obcego jej kraju, by pracować nad podniesieniem wiary świętej i rozszerzaniem jej wśród ludności znajdującej się w trudnych warunkach. Miała serce gorące, współczujące każdej biedzie ludzkiej. Spieszyła z pomocą bez względu na światopogląd i narodowość. Miała charakter wytrwały, silną wolę, nie zrażała się trudnościami ani przeszkodami ze strony ludzi niechętnych i nierozumiejących jej ducha. Wytrwale dążyła do wypełnienie zadań, które odczytywała jako wolę Bożą”.

Zaowocowało to wieloma dziełami na polu oświatowo-wychowawczym, charytatywnym i opiekuńczym. Zwieńczeniem tej posługi wydaje się nade wszystko Zgromadzenie Zakonne Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny, które założyła w 1905 roku.

60 lat przed ekumenicznym Soborem Watykańskim II Bóg zapragnął ekumenicznej wspólnoty zakonnej. Przygotował więc tę, którą wybrał na założycielkę.

- Od dzieciństwa, w trudnych czasach niewoli, doświadczała podziałów narodowych i wyznaniowych. Przeżywany na co dzień dramat podziału pomógł jej głęboko wniknąć na modlitwie w ból Serca Pana Jezusa spowodowany rozłamem w Kościele. Bóg wlał w serce Bolesławy wielkie pragnienie służby dla dzieła jedności. Dla realizacji tego pragnienia posłużył się głosem bł. Honorata Koźmińskiego - opowiada s. Marietta.

22 stycznia 1906 r., w uroczystość Świętej Rodziny, trzy pierwsze siostry złożyły śluby zakonne. Kontynuowały rozpoczętą pracę oświatowo-wychowawczą, patriotyczną i religijną. Ze względu na prześladowanie Kościoła katolickiego działały w całkowitej konspiracji. Jesienią 1907 r. siostry przeniosły się do Petersburga. W stolicy carskiej Rosji zajęły się wychowaniem i nauczaniem dzieci i młodzieży.

Rewolucja październikowa przekreśliła dalsze perspektywy pracy zgromadzenia na terenie Rosji. W 1921 r. siostry wyjechały do Polski. - Droga do odrodzonej ojczyzny prowadziła przez głód, więzienie i niepewność. W 1922 r. siostry osiedliły się w Chełmnie na Pomorzu i tam po raz pierwszy założyły habity zakonne. W Polsce nastąpił szybki rozwój zgromadzenia. Nowe placówki powstawały głównie na Kresach Wschodnich, gdzie katolicy żyli obok prawosławnych. W 1933 r. powstała też placówka w Estonii - opowiada.

Podczas II wojny światowej siostry dzieliły los milionów Polaków - często żyły w rozproszeniu, były wywożone na przymusowe roboty i więzione. Zgromadzenie utraciło 27 placówek spośród 33 istniejących przed wojną. Te doświadczenia nie złamały jednak ducha sióstr. Za wzorem Matki Założycielki mocno wierzyły, że „dzieła Boże klęsk nie znają”.

- Po wojnie siostry osiedlały się na Pomorzu, Warmii i Mazowszu. Z nowym zapałem włączały się bardzo czynnie w odrodzenie duchowe narodu. Po 1947 r. stopniowo, ale konsekwentnie odbierano siostrom sierocińce, przedszkola i szkoły, zwalniano z pracy w szpitalach i szkołach. Zgromadzenie dostosowało formy pracy do potrzeb czasu i możliwości. Większość sióstr z wielkim zaangażowaniem oddawała się posłudze katechetycznej i pomagała kapłanom w pracy duszpasterskiej - wymienia s. Marietta.

Podkreśla, że w każdym czasie Bóg otwierał serca sióstr na wieloraką ludzką biedę. Potrafiły więc wyjść naprzeciw wyzwaniom niesionym przez skutki rewolucji, wojen i systemu komunistycznego. W każdych warunkach czuły się głęboko złączone z Kościołem, narodem i człowiekiem potrzebującym pomocy.

- Wszędzie, gdzie posługujemy - modlitwą, ofiarą i służbą - staramy się budować drogi prowadzące do pojednania - dodaje.