Związali z Polską swój los

Krzysztof Kozłowski

publikacja 18.01.2016 17:42

Uchodźcom z Ukrainy wręczono pierwsze decyzje zezwalające na pobyt stały.

Związali z Polską swój los - Będę pracował, żył i pomagał dla Polski. To dla mnie szczęście - mówi Petro (Piotr) Bendyk Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Wojewoda warmińsko-mazurski wręczył dziś czterem osobom, które ewakuowano z terenów objętych działaniami wojennymi na Ukrainie, decyzję zezwalającą na pobyt stały w Polsce. Znalazły się one w drugiej grupie uchodźców, którzy obecnie mieszkają w Ośrodku Caritas w Rybakach i w ośrodku w Łańsku.

- Cieszę się, że o mnie nie zapomniano. Jeszcze w Mariupolu jako pierwszy otrzymałem Kartę Polaka. A dziś… takie wydarzenie, że jestem w grupie pierwszych osób, które dostaną zezwolenie na pobyt stały - mówi Petro Bendyk, którego ewakuowano wraz z żoną Tetianą, synem, synową i ich dzieckiem. Petro urodził się w Nowym Sączu w 1946 r.

- Myślę, że już przyjechałem na stałe, że będę mógł żyć i cieszyć się moją ojczyzną. A dalsze plany… Chciałbym, żeby do Polski przyjechała córka, która została na Ukrainie. Jestem na emeryturze, także do pracy pewnie nikt mnie nie weźmie. Ale marzy mi się domek, jeśli Bóg pomoże. Lubię kwiaty, zwierzęta. W Mariupolu miałem ogród, w nim różne rośliny, które dostawałem z różnych państw. Ale jeśli nie, to trudno. Co Bóg da, to będzie - dodaje.

Cieszy się, że w Polsce wszędzie są kościoły, że można do nich wejść, pomodlić się. - Pomagam księdzu Grzegorzowi, który codziennie przyjeżdża do nas, jestem ministrantem. Życie tu spokojne, nie ma hałasu, ludzie są wierzący - uśmiecha się.

Po drugiej stronie stołu siedzi Halyna Kwiatkowska z wnukiem. - Jeszcze przed wojną babcia pracowała, sprzątała. Utrzymywała się sama - mówi wnuk. Patrzy z troską na babcię. - Dziś odpoczywam. Spaceruję - mówi Halyna, która w marcu skończy 89 lat.

- Jest mi miło, że mogę wręczyć decyzje o nadaniu karty stałego pobytu - mówił na uroczystości w urzędzie wojewódzkim Artur Chojecki. - Na ogół te decyzje wysyłane są pocztą, ale żeby podkreślić państwa ścisły związek z Polską, zaprosiliśmy was tutaj. Związaliście z Polską swój los. Życzę, by był to dla was dobry czas, a bycie Polakiem było powodem do dumy - mówi wojewoda.

Wręczył on kartę stałego pobytu czterem osobom. Wszystkie są na emeryturach, z tego powodu zezwolenia na pobyt stały w Polsce pozwolą ubiegać się w ZUS o przesłanie emerytur z Ukrainy do Polski. Zazwyczaj procedura uzyskania karty pobytu trwa trzy miesiące. Dzięki temu, że te osoby posiadają Kartę Polaka, postępowanie trwało znacznie krócej. Zezwolenie na pobyt stały umożliwia cudzoziemcom, oprócz legalnego pobytu w Polsce, podjęcie pracy i podróżowanie po krajach strefy Schengen w okresie 90 dni bez konieczności ubiegania się o wizę. Ponadto otwiera procedurę ubiegania się o obywatelstwo polskie.

- Dziękujemy wojewodzie i urzędowi za to, że procedury przebiegają tak sprawnie. Mam nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych tygodni także pozostała grupa otrzyma decyzje o pobycie stałym, co im umożliwi podejmowanie kolejnych etapów adaptacji w Polsce, przede wszystkim podjęcie pracy. Cieszę się z tak dobrej współpracy z urzędem wojewódzkim. Obecnie wyrastamy na lidera w Polsce, jeśli chodzi o procedury związane z legalizacją pobytu naszych rodaków z Ukrainy - mówi dyrektor ośrodka Caritas w Rybakach, ks. Piotr Hartkiewicz.

Po oficjalnym wręczeniu decyzji zezwalającej na pobyt stały w Polsce był czas na swobodne rozmowy. Wojewoda dopytywał o pobyt w Polsce, pierwsze wrażenia i osobiste odczucia związane z tak ważną decyzją, jaką jest zmiana kraju zamieszkania.

- Od tygodnia trwają intensywne kursy języka polskiego. Wszyscy chodzą na zajęcia - mówi ks. Piotr. - Czuję się, jakbym znów był w pierwszej klasie - śmieje się Petro. Widocznie wzruszony, mówi, że jest niezwykle zadowolony, że wrócił do Polski. - Będę pracował, żył i pomagał dla Polski. To dla mnie szczęście. Są Msze św., jest duchowe życie. Nie muszę szukać świątyni. Kościół koło kościoła - dodaje. - Jak u Pana Boga za piecem - wtrąca jego żona Tetiana.

- Na Ukrainie został wnuk. Studiuje. Wnuczka pracuje w Moskwie. Ale oni myślą, żeby przyjechać tu - mówi Petro Bahinskyi. Jego syn z żoną przyjechali do Polski w poprzedniej grupie uchodźców. Drugi syn przyjechał z nim, jest teraz z żoną i czwórką dzieci w Rybakach.

Przeczytaj także: