O. Wojciech Pawłowski SVD mówi o małych cudach, wielkich planach i tym, skąd się bierze „religijna papka”.
Ojciec Wojciech Pawłowski ze swoimi parafianami Zdjęcia Archiwum o. Wojciecha Pawłowskiego
Ks. Piotr Sroga: Musiał Ojciec przerwać swoją pracę misyjną i przyjechać do Polski. W ostatnich miesiącach w Sudanie sytuacja pogorszyła się. Co było tego przyczyną?
O. Wojciech Pawłowski SDV: Pracowaliśmy w parafii pw. Świętej Rodziny w Lainya. Jest to miejscowość położona w Sudanie Południowym i znajduje się niedaleko granicy z Ugandą i Kongo. Sytuacja w Sudanie była napięta, ale przez dłuższy czas nie dotyczyło to naszego regionu. Po uzyskaniu niepodległości w 2011 r. pomiędzy plemionami toczyły się walki o władzę. To wszystko działo się jednak na północy kraju. Ostatnio, gdy szykowano się do obchodzenia 5. rocznicy niepodległości, w stolicy doszło do zamieszek pomiędzy rządzącym plemieniem Dinka a drugim co do wielkości plemieniem. Rozpętało się tam piekło i kilkaset osób zginęło. Wtedy przemoc rozprzestrzeniła się na cały kraj i dotarła także do naszej parafii. Rozpoczęły się walki między rebeliantami a rządem. Rebelianci to plemiona, które zjednoczyły się, aby bronić się przed plemieniem Dinka, skupiającym całą władzę w państwie w swoich rękach oraz kontrolującym wydobycie wszystkich złóż ropy naftowej. Rządzący twierdzą, że cały kraj należy do nich i pozostałe plemiona są obce na ich terenie. Dążą do tego, aby je z stamtąd wysiedlić lub wymordować. Ten plan wprowadzają sukcesywnie w życie. Dlatego pozostałe plemiona zjednoczyły się i walczą jako rebelianci.
Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.