Zrzucili nazwę „Plac Armii Czerwonej”

Krzysztof Kozłowski

publikacja 25.10.2016 16:30

„Budapeszt - Olsztyn - Bratankowie 1956-2016” - pod takim hasłem odbyła się w urzędzie wojewódzkim okolicznościowa konferencja z udziałem polskich i węgierskich historyków, która przybliżyła wydarzenia związane z węgierską rewolucją i olsztyńską manifestacją poparcia dla Węgrów.

Zrzucili nazwę „Plac Armii Czerwonej”   Na uroczystościach obecny był ambasador Węgier dr Ivan Gyurcsik Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Rocznica Poznańskiego Czerwca i węgierskiej rewolucji w 1956 r. w dziejach narodów polskiego i węgierskiego ma szczególne znaczenie. Jednym z aktów   solidarności z Węgrami była pierwsza i największa manifestacja poparcia dla Węgrów, która miała miejsce w Olsztynie. 30 października 1956 r. tysiące mieszkańców stolicy Warmii i Mazur wyszło na ulice. - W tym wydarzeniu, według różnych szacunków, wzięło udział od 8 do nawet 20 tys. osób, głównie studentów, młodzieży licealnej i pracowników zakładów pracy - mówi Waldemar Brenda, naczelnik delegatury IPN w Olsztynie.

- Mieszkańcy spotkali się na dzisiejszym placu Bema. Zrzucili nazwę „Plac Armii Czerwonej” i przybili tablicę „Plac Powstańców Węgierskich”. Po paru miesiącach władze komunistyczne zawarły kompromis i nadały temu miejscu nazwę: „Plac gen. Józefa Bema”. W manifestacji brali udział również moi rodzice. A pośrednio i ja, gdyż urodziłem się w listopadzie tego roku - uśmiecha się Marek Nowacki.

Pamięta wspomnienia rodziców z tego okresu. - Tata często opowiadał  o tym dniu. Mówił o nieprzebranych tłumach, panującym wówczas nastroju i zagrożeniu - podkreśla. Manifestanci chcieli pójść pod Komitet Wojewódzki PZPR, który był obstawiony oddziałami złożonymi z funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. - Ktoś przekierował ich na inną trasę, co zapewne zapobiegło tragedii - dodaje.

Ta szczególna manifestacja stała się wyrazem wspólnego naszym narodom pragnienia wolności i buntu przeciwko komunistycznemu reżimowi. „Wydarzenia z tego roku splatają się w tragiczny sposób. Węgierska rewolucja miała przecież swój początek w wiecu w Budapeszcie, zorganizowanym w geście solidarności Węgrów z krwawo stłumionym zrywem w Poznaniu. Z kolei walka Węgrów z sowiecką okupacją to tysiące ofiar i fala represji. To wyzwoliło w Polakach postawę solidarności i pomocy, masowe oddawanie krwi, przekazywanie medykamentów. Te wydarzenia udowodniły, że nasze narody mają wspólny cel - walkę o wolność i prawdę. To szczególna wartość, którą trzeba upamiętniać”, napisała na okoliczność 60. rocznicy olsztyńskich wydarzeń premier Beata Szydło.

Gdy powstanie węgierskie zostało krwawo stłumione przez wojska radzieckie, mieszkańcy Olsztyna włączyli się w bezprecedensową akcję niesienia pomocy osobom poszkodowanym na Węgrzech. - Dlaczego bezprecedensową? Bo odbywała się w ciągle w państwie podporządkowanym Związkowi Sowieckiemu - zauważa Waldemar Brenda.

Na uroczystościach obecny był ambasador Węgier dr Ivan Gyurcsik. - Jest to ważna rocznica. Pamiętamy i dziękujemy, dlatego że rewolucja miała dwa ważne przesłania. Walkę o wolność i węgiersko-polską przyjaźń. Generał Bem jest bohaterem Węgrów i Polaków. Na Placu Bema w Budapeszcie  jest siedziba ministerstwa spraw zagranicznych i handlu. 23 października 1956 r. dokładnie w tym miejscu demonstrowali studenci i mieszkańcy Budapesztu, pokazując wsparcie Polakom. To  był jeden z momentów, który dziś określa się jako początek naszej rewolucji - mówił ambasador.

Wyrażał swoją wdzięczność za wsparcie, za okazaną solidarność i zorganizowanie pierwszej manifestacji w Polsce w obronie Węgrów walczących o wolność. - To    poczucie wspólnoty obu narodów było i jest nadal wynikiem wspólnej walki i drogi ku temu samemu celowi - podkreślał ambasador.

Przy okazji konferencji zaprezentowano wystawę „Rozstrzelane miasta” dokumentującą wydarzenia z 1956 r., które miały miejsce w Poznaniu  i w Budapeszcie.

Zrzucili nazwę „Plac Armii Czerwonej”   W konferencji wzięła udział liczna grupa uczniów szkół średnich Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Według oficjalnego komunikatu 5 marca 1953 r. zmarł Józef Stalin. - Zapoczątkowało to w samej partii sowieckiej walkę o przejęcie władzy. Z drugiej strony ci, którzy o tę władzę walczyli szukali sojuszników zarówno w samym Związku Sowieckim jak i na zewnątrz. Dało to początek pewnej polityce rozprężenia. Wprawdzie represje były kontynuowane, bo rozpędzono bunt w Niemieckiej Republice Demokratycznej w czerwcu 1953 r. i w tym samym czasie w niektórych miastach Czechosłowacji. Tym niemniej nadzieje, które rozbudziły się w niektórych państwach Europy, wytworzyły takie ciśnienie, którego komunistyczna władza nie mogła zlekceważyć. I te niewielkie próby zmian, liberalizacji, które nowa ekipa Chruszczowa zapoczątkowała, musiały być kontynuowane. Oczywiście one musiały być zatrzymane w Polsce, w chwili kiedy do władzy został przywrócony Władysław Gomułka, który wcześniej przez te same władze komunistyczne jako komunista był represjonowany. Wprowadzono cenzurę, przywrócono silną pozycję aparatu represji - wyjaśnia naczelnik delegatury IPN.

Ukazuje analogię oczekiwań w Polsce do sytuacji na Węgrzech. - Próbowano wyprowadzić Węgry z Układu Warszawskiego, wprowadzić pluralizm, co zaowocowało sowiecką interwencją i krwawym stłumieniem wydarzeń, które dziś  nazywamy powstaniem węgierskim. Niektórzy historycy uważają, że to był początek  demontażu systemu komunistycznego, który wprawdzie jeszcze w najlepsze funkcjonował, ale już ten krwawy system stalinowski wrócić nie mógł. Był to również początek pewnej erozji komunizmu, która zaowocowała jego upadkiem - uważa Waldemar Brenda.

Pomysł uroczystości zrodził się podczas tegorocznej wizyty w Olsztynie ambasadora Węgier w Polsce dr. Ivana Gyurcsika i jego spotkania z wojewodą warmińsko-mazurskim Arturem Chojeckim. Organizacyjnie za realizację obchodów odpowiedzialne są: Olsztyńskie Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Węgierskiej, Warmińsko-Mazurski Urząd Wojewódzki i olsztyńska Delegatura Instytutu Pamięci Narodowej.