Żeby czytał człowieka

Posłaniec Warmiński 43/2017

publikacja 26.10.2017 00:00

O tym, że ksiądz nie może być niczyim wrogiem i nieustannie musi się modlić, aby być dobrym kapłanem, mówi abp Józef Górzyński.

– Nasza posługa wymaga nieustannego trwania w relacji z Jezusem – mówi metropolita warmiński. – Nasza posługa wymaga nieustannego trwania w relacji z Jezusem – mówi metropolita warmiński.
ks. Piotr Sroga /Foto Gość

ks. Piotr Sroga: W tym roku ustalono pewien nowy cykl formacyjny kapłanów w archidiecezji warmińskiej. Będą to spotkania na początku Adwentu, Wielkiego Postu, w Wielki Czwartek...

abp Józef Górzyński: ...i na jesieni w Gietrzwałdzie. Bardzo się z tego ostatniego punktu ucieszyłem, bo został wprowadzony niedawno. Pierwotnie miało to być jednorazowe spotkanie z okazji 140. rocznicy objawień maryjnych. Potem pojawiły się głosy samych księży, aby co roku organizować ćwiczenia duchowe w Gietrzwałdzie – i tak też będzie. Jest to jednocześnie odpowiedź na to, co Maryja mówiła w objawieniach do kapłanów. 7 września będziemy się spotykać, motywowani tym wezwaniem. Musimy sobie nieustannie przypominać, że objawienia w Gierzwałdzie są dla nas wszystkich wielką łaską. Trzeba je odbierać jako dar od Boga i kapłani sami to dostrzegli, prosząc właśnie o spotkania w tym miejscu. Wszystkie cztery spotkania będą miały wymiar duchowy. Dlatego też wprowadziliśmy w tym roku zjazdy księży proboszczów, które będą miały charakter czysto organizacyjny. Jest bowiem wiele informacji dotyczących administrowania parafią i pragnę je przekazać na oddzielnym zebraniu.

Jakie jest źródło propozycji formacyjnych dla kapłanów, które Ksiądz Arcybiskup wprowadził w ostatnich miesiącach w archidiecezji warmińskiej?

Wszyscy, którzy sięgają do dokumentów Kościoła, wiedzą, że formacja kapłanów jest stałym elementem życia Kościoła. Istnieje bardzo klarowna zasada, dotycząca zresztą wszystkich zaangażowanych w życie Kościoła w sposób funkcyjny, mówiąca, że takie osoby powinny podlegać stałej formacji. Kapłani pełnią szczególną posługę i dlatego w Kościele ich formacja rozumiana jest całościowo. Najczęściej widzimy etap seminaryjnego przygotowania do kapłaństwa jako jedyny moment formacji. Seminarium jest, oczywiście, ważnym momentem na drodze przygotowania do posługi księdza, ale nie jedynym. Kształtowanie osoby rozpoczyna się przecież wcześniej. Wszystko to, co dzieje się w życiu młodego człowieka, jego doświadczenia, praktyka wiary i posługiwania, jest już pewną formacją. Coraz bardziej odkrywamy i doceniamy ten okres. Potem jest dopiero bezpośrednie przygotowanie do kapłaństwa, czyli to wszystko, co trzeba posiąść jako umiejętności w wymiarze duchowym i organizacyjnym, aby sprawować posługę kapłańską po święceniach.

W firmach pracownicy muszą się szkolić, aby podnosić swoje umiejętności. Jak to wygląda w Kościele? Czy księża muszą jeździć na specjalistyczne kursy?

W dokumentach Kościoła znajdujemy określenie: „formacja permanentna”. Związana jest ona z wypełnianiem posługi przez kapłanów, czyli zadań, które ciągle wymagają pewnej sprawności. Warto sięgnąć w tym momencie do porównania, dającego wyobrażenie tego, jak ważny jest to moment w życiu osób duchownych. Tak jak istnieje kondycja fizyczna, tak również istnieje kondycja duchowa. Jest ona potrzebna do tego, aby właściwie realizować zadania duszpasterskie. Mamy obecnie w dokumentach kościelnych opracowany bardzo dokładnie proces tej formacji.

Z czego powinny wypływać działania kapłanów, aby były realizowaniem woli Bożej?

Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że wiele z zadań, których się podejmujemy, jest nie tylko wskazanych przez Kościół, ale również opisanych od strony ideowej. Czyli zostało przeanalizowane to, co jest motywem kapłańskiej aktywności i dlaczego jest to konieczne. Dlaczego nie można tej posługi wypełnić raz na zawsze, ale trzeba ją podejmować nieustannie. Chodzi w tym miejscu o cele posługi kapłańskiej. Można je różnie opisywać. Św. Jan Paweł II w dokumencie „Pastores dabo vobis” mówi o miłości pasterskiej. Jest ona całościowym ujęciem motywów do podejmowania najpierw powołania, a potem do trwania w dobrej kondycji duchowej, aby wypełniać zadania wynikające ze święceń kapłańskich. Ta miłość pasterska jest nadrzędnym celem, który motywuje nas do jak najlepszego wykonania posługi. Św. Jan Paweł wyjaśnia, że wynika ona z bezpośredniej relacji z Chrystusem, bo trzeba dać się poprowadzić. Potem należy również odpowiednio dedykować swoje zaangażowanie. Czyli kapłan służy ludowi Bożemu z powodu umiłowania Tego, który go posłał. Chrystus określa te relacje z posłanymi przyjaźnią. Nasza posługa wymaga więc nieustannego trwania w relacji z Jezusem, a nie jest to możliwe bez podejmowania na bieżąco pracy nad sobą, czyli formacji.

Nie jesteśmy istotami idealnymi, kapłanów też to dotyczy. I dlatego istnieje możliwość utraty tej pasterskiej miłości. Jak ksiądz może się przed tym uchronić?

Św. Paweł mówił, że dary nosimy w naczyniach glinianych. Wyjaśniał w ten sposób, że nawet te najcenniejsze rzeczy, które otrzymujemy z łaski Bożej, możemy utracić. Musimy mieć tego świadomość. Powinniśmy więc troszczyć się o to, żeby nie roztrwonić i nie utracić tego, co jest darem od Boga dla nas, ale przekazanym z myślą o tych, do których jesteśmy posłani. Nie chodzi tylko o to, aby czegoś nie stracić. Pamiętamy słowa Jezusa z przypowieści o talentach. Dar trzeba udoskonalać i go rozwijać. Tak też jest w życiu księdza. Musi się on udoskonalać, dojrzewać i rozwijać w posłudze. Bez stałej formacji jest to niemożliwe.

Gdyby przyszedł do Księdza Arcybiskupa młody ksiądz, zaraz po święceniach, i zapytał, co ma zrobić, aby nie utracić tej miłości pasterskiej, co by usłyszał?

Odpowiedź może paść na kilku płaszczyznach. Pierwsza jest najbardziej klasyczna. Wszystko wypływa z relacji z Chrystusem Panem, więc: buduj z Nim więzi i troszcz się o to, żeby nie tylko nie osłabły, ale by się stawały coraz mocniejsze. Druga odpowiedź łączy się ze słowem „dojrzewanie”. Podejmowanie trudu posługi i wyzwań duszpasterskich usprawnia kapłana i go uczy. Wierni liczą na to, że ten, kto pomaga im na drodze wiary, sam doświadcza prawdy, o której mówi. Posługa kapłana jest wtedy nie tylko przekonywająca, ale przede wszystkim autentyczna. Wśród różnych wymiarów kształcenia kapłanów znajduje się formacja intelektualna. Jak ważne jest to, aby ksiądz był dobrze wykształcony? Elementy formacji stałej są wielokierunkowe. Wśród zadań formacyjnych jest właśnie ten intelektualny wymiar. Skończenie studiów teologicznych, nawet z najlepszymi wynikami, nie oznacza, że kapłan może wejść w taki stan zadowolenia, że nic więcej mu nie potrzeba. Życie wokół nas się zmienia i trzeba być z tym na bieżąco. Trzeba sobie również wiele rzeczy przypominać, utrwalać, przemyśleć i rozważyć. To nieustanna praca i dlatego formacja intelektualna, tak samo jak duchowa i ludzka, jest w nieustannym procesie.

Mamy w formacji trzy główne aspekty: duchowy, ludzki i intelektualny. Który w nich jest w dzisiejszym świecie najbardziej potrzebny?

Niebezpiecznie byłoby w tym przypadku wartościować. Kiedy mówimy, że coś jest ważniejsze od drugiego, możemy jednocześnie coś pomniejszyć. Ryzykowne jest stwierdzenie, że któryś z tych aspektów jest ważniejszy. Trzeba rozumieć rangę każdego z nich. Możemy powiedzieć, że wyjściowa jest zawsze formacja duchowa. Powołanie jest związane z wiarą i z wiary wynika. Oczywiście, mamy przykłady z życia wzięte, jak bardzo może doskwierać wiernym słabe przygotowanie intelektualne księdza. Również niedopracowane cechy osobowe mogą być uciążliwe. To tak, jak w nauczaniu o cnotach. Stwierdza się, że nie można w życiu żadnej z nich zostawić na potem. Defekt w jednym wymiarze może zdewastować całą resztę. Tak samo w formacji kapłanów trzeba zachować równowagę. Można powiedzieć, że wszystkie wymienione aspekty są komplementarne.

Dziś często księża są również animatorami kultury na terenie swojej parafii. Czy jest to, według Księdza Arcybiskupa, ważna rola?

Jednym z wymiarów przygotowania do kapłaństwa jest dobre zrozumienie świata, w którym żyjemy. Ma on określoną kulturę i jej niezrozumienie może spowodować, że posługa kapłana będzie źle adresowana. Polega to na niezrozumieniu tego, do którego się zwracam. Po prostu nie „czytam” tego człowieka, a wynika to z faktu, że nie jestem osadzony w jego świecie, który z kolei wyraża się w kulturze. Zrozumienie tego świata jest fundamentem skutecznego posługiwania. Z drugiej strony kultura jest czymś, co my tworzymy. Jan Paweł II mówił o współtworzeniu ze Stwórcą. Człowieczeństwo w tym wymiarze jest nam, według niego, zadane. Mamy wspaniałe przykłady świata chrześcijańskiego, który rozwijał człowieka, tworząc wspaniałą kulturę. Chrześcijaństwo jest do tego szczególnie motywowane. Nie można sobie dlatego wyobrazić posługiwania kapłana bez uczestnictwa w tym procesie, a nie daj Boże gaszenia tego procesu tworzenia lokalnej kultury.

Ważnym elementem nauczania Kościoła są sprawy społeczne. Pojawia się w tym kontekście zagadnienie „ksiądz a polityka”. W jaki sposób powinni kapłani formować te relacje?

Biskup warmiński Ignacy Krasicki pisał: „I śmiech niekiedy może być nauką, kiedy się z przywar nie z osób natrząsa”. Myślę, że w jakimś sensie dotyczy to spraw, o których ksiądz wspomniał. Chodzi o to, żeby oddzielić wartości od konkretnych osób lub sytuacji. To może być trudne, ale możliwe do realizacji. Wiąże się to z tym, o czym mówiłem wcześniej, czyli z miłością pasterską. Można taka sytuację przyrównać do miłości rodzicielskiej. Dziecko najczęściej wyczuwa z jakich motywów nałożona jest na nie nagana lub kara. Wierni potrafią również odczytać z postawy kapłana, czy uwagi, które on czyni, są konieczne do przestrzegania zasad Ewangelii, czy też są zaangażowaniem po stronie jakiejś osoby, środowiska lub partii. Zachowanie odpowiedniej równowagi ze strony księdza w tym kontekście jest ważną i niełatwą umiejętnością. Przecież każdy kapłan ma swoje wartościowanie, które nie jest zawieszone w próżni. Księża mają swoje sympatie polityczne i istnieje pokusa publicznego opowiedzenia się za nimi, co przyniosłoby szkodę ich posłudze. Czasem mamy subiektywne przekonanie, że trzeba się konkretnie opowiedzieć po określonej stronie politycznej, aby poprzeć dobro. A my mamy być pasterzami dla wszystkich, bez wykluczania. Przypomina mi się w tym momencie pewien obraz z przeszłości. Kiedy zostałem w roku 1979 klerykiem, jeszcze przez dwa lata moim pasterzem był kard. Stefan Wyszyński. Jego wypowiedzi były dla nas w pewnych momentach zadziwiające. Kardynał na przykład nie pozwalał, aby księża określali się jako wrogowie komunistów. Podkreślał, że to również są dzieci Boże, a my jesteśmy za nich odpowiedzialni jako pasterze. Pamiętam, że świat był wtedy jasno podzielony na dobrych i złych, oczywiście, my byliśmy po tej dobrej stronie. Kardynał uczył nas tego, aby nie dać się sprowadzić do roli przeciwnika i stanąć po jednej stronie barykady. Miłość pasterska ma ogarniać również tych, którzy z nami walczą i nie zgadzają się.

Czy w życiu Księdza Arcybiskupa byli kapłani, którzy wpłynęli na podejmowane decyzje?

Oczywiście, byli tacy kapłani i są do dziś. Jest to świat, którego nie potrafimy do końca zwerbalizować, a przecież na nas oddziałuje. Niektóre osoby w jakimś sensie nas tworzą, nawet wtedy, gdy nie potrafimy sobie tego faktu uświadomić. Mam wrażenie, że w dużej części autorami naszej formacji na pierwszym etapie kształtowania się powołania są kapłani, którzy kiedyś głosili słowo Boże, celebrowali liturgię, spowiadali nas. Mieli wpływ na podejmowane przez nas decyzje, mimo że nie potrafiliśmy tego nazwać i zauważyć. Jest to działanie siewcy. Trwa zasiew, a plony często są przed kapłanami zakryte. Trzeba być świadomym tego, że przez nas działa Chrystus Pan, nawet gdy pozornie jest to niewidoczne. Jakaś rozmowa może na przykład ustawić komuś całe życie.


piotr.sroga@gosc.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.