Musimy być w gotowości

Krzysztof Kozłowski

publikacja 11.02.2019 18:53

W ciągu 2018 r. operatorzy warmińsko-mazurskiego Centrum Powiadomienia Ratunkowego odebrali ponad pół miliona telefonów.

Musimy być w gotowości Dzwoniąc pod numer 112 można przekazać informację o zdarzeniu alarmowym Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

To nieprzypadkowa data. Jej cyfry tworzą numer, pod którym możemy zgłosić sytuacje zagrażające naszemu życiu. Właśnie dlatego 11 lutego zostało ustanowione jako Europejski Dzień Numery Alarmowego 112.

- Na pewno jest to praca odpowiedzialna i trudna, ale zarazem ciekawa. Każdy dzień jest inny, nawet każda minuta jest inna i tak naprawdę nie wiemy, co czeka nas za chwilę, jaką rozmowę odbierzemy. Musimy być skupieni i zawsze przychodząc do pracy wypoczęci - mówi Ewa, operatorka numeru 112.

W sumie w Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Olsztynie pracuje 72 operatorów. Pracują na zmiany, pełniąc dwunastogodzinne dyżury. - Słyszałam w mediach o tej pracy, zaciekawiło mnie to, że można tak naprawdę uratować komuś życie albo w jakiś sposób pomóc - uśmiecha się Ewa.

Doskonale pamięta pierwszy dyżur, trudny czas, kiedy po egzaminie można usiąść w centrum powiadomienia i odbierać pierwsze w życiu zgłoszenia. - To już nie szkolenie, a prawdziwe zdarzenia, prawdziwe tragedie, dzwoniący ludzie pełni emocji. Ale z czasem nabywa się doświadczenia, człowiek krzepnie - podkreśla.

Odebrała już setki zgłoszeń. Spośród nich doskonale pamięta rozmowę ze starszym człowiekiem chorym na schizofrenię, który zagubił się w lesie. - Chłodny, jesienny dzień. Odebrałam telefon o godz. 19.00 i rozmawiałam z tym panem półtorej godziny. Nie mogłam pozwolić, by ten człowiek zasnął, a był już wychłodzony i zmęczony. Musiałam zrobić wszystko, żeby go zlokalizować. Ten czas nie poszedł na marne, udało się go uratować - wspomina Ewa.

Oprócz telefonów dotyczących zdarzeń ratujących życie często na numer 112 dzwonią osoby, które nie do końca rozumieją, że blokowanie linii alarmowej jest zagrożeniem życia dla osób potrzebujących pomocy. - Są to głupie żarty, ale też dzwonią osoby, które tak do końca nie rozumieją idei numeru alarmowego. Tłumaczymy, odkładamy słuchawkę i kolejny telefon, człowiek krzyczy, że wypadek, szybko przyjeżdżajcie, albo że pali się cały dorobek jego życia. Ludzie tragedie… Cały czas musimy być w gotowości, bo nie wiadomo, czy to pożar, czy może kolejny dowcipniś, któremu wydaje się, że jest zabawny. A nie jest - mówi Ewa.

Okazuje się, że ponad 60 proc. telefonów, to zgłoszenia fałszywe. - Ludzie dzwonią, ale nie wiedzą, po co. Zamawiają pizzę, proszą o taksówkę, pytają, która godzina. To jest nasza największa bolączka. Dlatego tak ważne jest nieustanne przypominanie, po co jest numer 112, że jest do wzywania pomocy - podkreśla Jakub Gajewski. Przypomina, że dzwoniąc pod numer 112, można przekazać informację o zdarzeniu alarmowym, czyli o wypadku drogowym, pożarze, zawale serca czy też sytuacjach wymagających interwencji policji. Operatorzy zbierają informację i decydują, które służby należy poinformować o zdarzeniu. - Na początku należy powiedzieć, gdzie się znajdujemy. Operator pyta o wiele szczegółów, my powinniśmy odpowiadać na jego pytania, choć mogą się nam wydawać w sytuacji kryzysowej nieistotne. My pytamy tylko o ważne kwestie dotyczące zdarzenia - wyjaśnia J. Gajewski.

W ciągu 2018 r. operatorzy warmińsko-mazurskiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego odebrali ponad pół miliona telefonów, co daje około 2 tys. 100 połączeń na dobę, co przekłada  się na 150 połączeń na jednego operatora na dwunastogodzinny dyżur. - Jest to zdecydowanie więcej, niż rok temu, a to ze względu na fakt, iż w minionym roku do numeru alarmowego 112 został przyłączony numer alarmowy policji. W czerwcu zanotowaliśmy duży wzrost połączeń - dodaje Jakub Gajewski.