– Ptaki prowadziły nas, jakby wiedziały, że z nami idzie Matka Boża! – wspomina pani Alicja.
Dziś za organizację pielgrzymek odpowiedzialny jest Tadeusz Kulis (po lewej). Przejął obowiązki od pana Andrzeja.
Krzysztof Kozłowski /Foto Gość
Kiedy przychodził maj, brała z domu obraz Matki Bożej Gietrzwałdzkiej oraz krzyż i zanosiła tam, gdzie spotykali się pielgrzymi. Robiła tak przez 22 lata. – Zawsze szłam do Maryi z radością. Tylu ludzi, spotkania w drodze... Pielgrzymi przyjeżdżali z Ornety, Dobrego Miasta i Nidzicy. Bardzo dużo ich było. Ja wychodziłam na pętlę – półtora kilometra było – a później szłam do Gietrzwałdu – wspomina Alicja Sadowska.
Przez wiele lat uczestniczyła w pielgrzymkach z Olsztyna do sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej. Od maja do października, w każdą trzecią sobotę miesiąca. – Czekało się na ten dzień, kiedy spotykali się wszyscy na pętli na Dajtkach. Teraz już zdrowie nie pozwala. Szkoda... – dodaje wzruszona.
Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.