Szliśmy w konkretnej intencji

Krzysztof Kozłowski

publikacja 08.10.2019 10:45

W konkatedrze św. Jakuba w Olsztynie odbyło się podsumowanie akcji pielgrzymowania dziecięcym szlakiem św. Jakuba.

Szliśmy w konkretnej intencji Dzieci odebrały dyplomy pielgrzyma Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Zaprosiliśmy dzieci wraz z najbliższymi do przejścia dziecięcym szlakiem św. Jakuba, którego trasa wiedzie po Olsztynie. Nadszedł czas podsumowań, wręczania dyplomów - uśmiecha się s. Kamila Leszczyńska CSC. Okazuje się, że zgłosiło się ponad czterdzieścioro małych pielgrzymów. - Cieszy nas takie zainteresowanie. W punktach, gdzie stawiano pieczątki, zabrakło nawet paszportów. Trzeba było je donieść. Mam nadzieję, że ci mali pielgrzymi pokochali drogę i kiedyś wyruszą do Santiago de Compostela - nie ukrywa satysfakcji s. Kamila.

Koordynatorem akcji był ks. Michał Piotrowski. - To nie jest pielgrzymowanie kilkudniowe, znacznie krótsze, ale po rozmowach z dziećmi i rodzinami wiem, że tych kilka godzin spędzonych na szlaku przybliża do Boga, przygotowuje do podejmowania codziennego trudu. Poza tym rodziny często szły w konkretnych intencjach. To pokazuje, że przez wstawiennictwo świętych nasze prośby i dziękczynienia możemy przedstawiać Bogu i trud ofiarowywać za rodzinę, za siebie samego - podkreśla ks. Michał.

Inicjatywę podejmują również katecheci. - Na szlak zaprosiłam jedną z klas. Wpisuje się to w poznawanie małej ojczyzny, różnych symboli, zawiera elementy religijne. Dzieci szukały muszelek, wcześniej omawialiśmy legendę o muszelce, o założycielu Olsztyna i o św. Jakubie. Podobało im się - mówi Magdalena Sztelman.

Po dyplomy przyszły całe rodziny. - Dowiedziałyśmy się o tym szlaku w kościele. Babcia powiedziała: „Dziewczyny, weźcie paszporty. Może pójdziemy?”. Poszłyśmy w wakacje, oczywiście z plecakami. Dwa dni nam to zajęło - wspomina Gabrysia.

- Dzieci są szczęśliwe, zadowolone. Cieszę się, że mają kontakt z wiarą, dzięki czemu regularnie spotykają Pana Boga. Mam nadzieję, że Bóg pozostanie w ich serduszkach przez całe życie - podkreśla jaj mama Paulina.

Janek przeszedł szlak ze swoim tatą. - Szliśmy w konkretnej intencji. Koleżanka żony i jej córka mają nowotwór. To był nasz podjęty trud, aby Bóg im błogosławił i dał wytrwanie w trudnych chwilach - mówi pan Kazimierz. - Podobało mi się. Fajne jest zbieranie pieczątek. Mogłem spędzić czas z tatą - zauważa Janek.