Syn czeka na nas w niebie

Krzysztof Kozłowski

publikacja 16.10.2019 10:30

W Gietrzwałdzie odbyło się czuwanie modlitewne w Dniu Dziecka Utraconego.

Syn czeka na nas w niebie Rodzice ustawili znicze przy kaplicy dziecka utraconego. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Miejsce objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Sanktuarium zanurzone w pięknych jesiennych kolorach. Pojedyncze osoby spacerują alejką różańcową. Przyjechały, by w ciszy i samotności porozmawiać z Matką. Powierzyć Jej swoje sprawy, niepokoje, nadzieje, bezradność. Przyjechały, by w modlitwie oddać Jej serce.

- Przyjechałem w rocznicę śmierci córki. Zginęła 15 października ubiegłego roku. Szukałem w tym dniu ciszy, a nawet nie wiedziałem, że znajdę dziś wspólnotę ludzi, którzy przeżywają taką samą tragedię, śmierć dziecka. Słowa więzną mi w gardle. Nie spodziewałem się, że dziś jest akurat Dzień Dziecka Utraconego. Jest w tym jakaś opatrzność. Przyjechałem z daleka, z południowej Wielkopolski - mówi pan Marek.

15 października - Dzień Dziecka Utraconego. - Pocieszenie może dać Matka Boża. Dlatego dziś jestem przy niej z prośbą o łaskę pokoju. Ona też straciła Syna. Patrzyła, jak jest katowany, jak cierpi i umiera. Serce zbolałe Matki najlepiej zrozumie Ona - wyznaje wzruszona pni Anna.

Dzień Dziecka Utraconego przeżywany w Gietrzwałdzie, w miejscu, gdzie tuż przy źródełku znajduje się kaplica dziecka utraconego. Adoracja Najświętszego Sakramentu, Różaniec, Msza św. i już w zanurzonej w ciemności alei różańcowej procesja ze zniczami w dłoniach do kaplicy, gdzie rodzice złożyli symboliczne róże, ustawili znicze. - Miejsce dla mnie ważne. Atmosfera zadumania, nawet w modlitwie jest jakaś cisza. Tu czuję ukojenie. Syn czeka na nas w Niebie, wierzę w to - mówi pan Marek.

Wspólnej modlitwie przewodniczył ks. Wojsław Czupryński. - Bylibyśmy totalnie bezradni, gdybyśmy nie mieli perspektywy Nieba. Ale to jest pocieszające, że Pan Bóg nie stworzył nas na siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt lat, ale stworzył nas na wieki. Perspektywa życia na ziemi to tylko wstęp do życia, które nie ma końca. Mamy pęknie i z pokorą przejść przez doczesność, a życie dopiero się zacznie. Wierzysz w to? Jak w to uwierzysz, to najbardziej trudne wydarzenie w twoim życie nie będzie problemem, choć po ludzku będzie bolało, jak bolało serce Matki stojącej pod krzyżem. Przeżyła to, bo miała wiarę w sercu - mówi ks. Wojsław.