W archidiecezji warmińskiej wspominamy dziś bł. Dorotę z Mątów

ks. Dariusz Sonak

publikacja 25.06.2020 09:19

- Doświadczyłam takiego bólu jak bł. Dorota, kiedy kilka lat temu z mężem straciliśmy nasze nienarodzone dziecko. W tych momentach była mi ogromnym wsparciem - mówi Renata Cichowska-Tabarkiewcz.

W archidiecezji warmińskiej wspominamy dziś bł. Dorotę z Mątów - Do niej przychodzą małżeństwa i rodziny zarówno z trudnościami, jak i z radościami - mówi ks. Piotr Sroga. ks. Dariusz Sonak /Foto Gość

Żyła w średniowieczu, ale do dziś zachwyca swoją osobą i wyprasza ludziom wiele łask. Patronuje m.in. matkom, Pomorzu, a także parafii w Dorotowie – miejscowości założonej rok po jej narodzinach. – Wciąż jest dla nas wzorem, ale nie ma co ukrywać, że naśladowanie jej to bardzo trudna sprawa. Gdy czytam jej życiorys, widzę, że jej droga do świętości nie była taka łatwa – mówi Wanda Kamińska, parafianka z Dorotowa.

Błogosławiona Dorota urodziła się 25 stycznia 1347 r. jako siódme dziecko Agaty i Wilhelma Swartze. Gdy miała 16 lat, pomimo wewnętrznych oporów, za namową rodziny poślubiła starszego od siebie o prawie 20 lat płatnerza gdańskiego. Mąż Doroty pozwalał jej codziennie chodzić do kościoła i spędzać długie godziny na modlitwie. Jednak po pewnym czasie, nie rozumiejąc przeżywanych przez nią mistycznych stanów, które uważał za przejawy lenistwa, zaczął wszczynać awantury i wielokrotnie ją bił.

– Wiedziała, co to znaczy wybaczać, bo miała komu i to niejedno. Nie poddawała się w przeciwnościach. Podziwiam w niej to, że naturalnie pokazywała światu swoją świętość. Dzisiaj to ważne, by pokazywać swoim życiem, jakimi wartościami żyjemy, a my chcemy żyć Bogiem, jak ona – dodaje Wanda.

Wreszcie mąż Doroty, Wojciech, pod wpływem żony nawrócił się. Wraz z nią pielgrzymował do miejsc świętych, przystępował do sakramentów, a w Środę Popielcową w 1380 r. razem złożyli ślub wstrzemięźliwości. Błogosławiona pielgrzymowała do Akwizgranu, Einsiedeln, a także do Rzymu.

– Była nie tylko wzorem cierpliwości małżeńskiej, ale przede wszystkim troski duchowej o męża. Wyprosiła mu przecież nawrócenie – mówi Bogusław Orzechowski, również parafianin.

Razem z mężem mieli dziewięcioro dzieci. Ośmioro zginęło podczas epidemii. Przeżyła tylko najmłodsza córka, Gertruda, która później wstąpiła do zakonu benedyktynek w Chełmnie.

– Dorota zachwyca mnie i jako żona, i jako matka. Podziwiam jej ogromną cierpliwość i pokorę wobec tego, co Bóg włożył na jej ramiona. Ona to wszystko pięknie uniosła – mówi Renata Cichowska-Tabarkiewcz. – Kilka lat temu straciliśmy z mężem nasze nienarodzone dziecko. Nie były to łatwe chwile. W tych najtrudniejszych momentach była mi ogromnym wsparciem. Modlitwa za jej wstawiennictwem przyniosła mi pokój – wspomina. – Dla mnie to patronka rodziny – mówi Bogusław Orzechowski.

– Nie bez powodu w naszym kościele są ołtarze poświęcone bł. Dorocie i św. Janowi Pawłowi II, patronowi rodzin. Oni wyznaczają każdemu z nas zadanie i powołanie, jakim jest rodzina. To nasza rola wypraszać jak najwięcej łask dla małżeństw i rodzin, a szczególnie łaskę świętości – dodaje.

Po śmierci męża Dorota postanowiła oddać się Bogu jako rekluza w Kwidzynie. Na jej prośbę pomezańska kapituła katedralna wyraziła zgodę na jej dożywotnie zamknięcie się w pustelni przylegającej do katedry, co ostatecznie nastąpiło 2 lutego 1393 roku.


Cały tekst w "Posłańcu Warmińskim" 25/2020 na 21 czerwca.