Gietrzwałd. Tu Matka Boża mówiła po polsku

Krzysztof Kozłowski

publikacja 13.09.2020 11:55

- Maryja nie tylko przemawiała w życiu ziemskim, ale przemawiała i przemawia także po Wniebowzięciu - mówił w Gietrzwałdzie w homilii bp Tadeusz Pikus.

Gietrzwałd. Tu Matka Boża mówiła po polsku - Dziękujemy Panu Bogu i Maryi za nawiedzenie tego miejsca - mówił bp Tadeusz Pikus Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Na początku Eucharystii powitał pielgrzymów metropolita warmiński abp Józef Górzyński. - Każdy przynosi na to miejsce indywidualne prośby, ale mamy i wspólne, które nas łączą, za ojczyznę, archidiecezję. Te uroczystości łączymy z dożynkami, które są dziękczynieniem Bogu za tegoroczne plony. Przez ręce Maryi, Pani Gietrzwałdzkiej, składamy Bogu nasze intencje – mówił.

Eucharystii przewodniczył bp. senior diecezji drohiczyńskiej Tadeusz Pikus. Wygłosił również homilię:

Przysłowie głosi: „Kiedy sierpień przychodzi, reszta zboża z pola schodzi”. Po ciężkiej pracy i zakończonych żniwach obchodzi się tradycyjne święto plonów. Świeże, pachnące chleby pieczone są z tegorocznego ziarna i święcone wraz z wieńcem dożynkowym, a gospodarze dziękują Bogu za zebrane plony. Dożynki są dla wszystkich okazją, by podziękować Panu za dary i Jego troskę o rolnika, sadownika i ogrodnika oraz ich rodziny. Zdajemy sobie sprawę, że prawdę mówi stare powiedzenie: „Od myszy do cesarza wszyscy żyją z gospodarza”. Tak  współpraca gospodarza ze Stwórcą i naturą spełnia naszą prośbę, którą codziennie zanosimy do Boga Ojca, mówiąc: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Żyjąc na tej ziemi, w tej samej modlitwie prosimy Pana Boga: „Przyjdź królestwo Twoje…”.

Bóg wszechmocny i Jego królestwo przychodzi do tego świata i do nas z mocą, w okolicznościach prostych i w łagodny sposób. Mówi o tym prorok Micheasz, wskazując na Betlejem Efrata, które, choć jest najmniejsze wśród plemion judzkich, to z  niego wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, kiedy porodzi mająca porodzić (por. Mi 5,1-2). Zapowiadane narodzenia Jezusa, Syna Bożego, dokonuje się w warunkach prostych i ubogich. Dzisiejsza Ewangelia Nawiedzenia, której wysłuchaliśmy przed chwilą, opisuje spotkanie dwóch niewiast. Są nimi: Maryja z miasteczka Nazaret oraz Elżbieta, mieszkanka gór. Na pozór nie ma w tym spotkaniu nic niezwykłego, nic spektakularnego. Wszystko wydaje się takie zwyczajne, ale obydwie niewiasty - z wyraźnej i wyłącznej woli i mocy Boga - stają się w sposób niezwyczajny matkami synów: Elżbieta - matką Jana Chrzciciela, największego proroka, i Maryja - matką Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.

Maryja poznała wolę Boga w zwiastowaniu. Opis zwiastowania jest urzekający. Kilka lat temu w jednej z warszawskich parafii podczas Mszy św. była czytana Ewangelia o zwiastowaniu. Podczas homilii zadałem dzieciom pytanie, jak zachowała się Maryja, gdy usłyszała od Archanioła Gabriela, że będzie matką Syna Bożego. Jedno dziecko odpowiedziało, że była zdziwiona, drugie, że się zmieszała, a sześcioletni chłopczyk odpowiedział: „Pytała o szczegóły”. I rzeczywiście tak było, pytała, „jakże to się stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1,34). Usłyszała odpowiedź: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1,35). Archanioł Gabriel - który zwiastował macierzyństwo Maryi - dodał: „A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,36-37). Po wysłuchaniu słów Archanioła, Maryja rzekła: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38). Odpowiedź Jej była wyrazem mocnej wiary oraz pełnego zawierzenia Bogu. Takiej właśnie wiary i niezłomnej wierności Bogu nam potrzeba. Poruszające świadectwo dał duchowny prawosławny, który przy pożegnaniu swej matki, mówił: „Niektórzy ludzie traktują wiarę jak koszulę, zakładają i zdejmują, moja matka miała wiarę jak skórę na ciele - na trwałe i na zawsze”.

Po zwiastowaniu, gdy Maryja już poczęła Syna, wybrała się w odwiedziny do swojej krewnej Elżbiety. Kiedy przybyła na miejsce, pozdrowiła Elżbietę. Wsłuchajmy się jeszcze raz w opis przebiegu tego spotkania: „Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę”. Pozdrowienie Maryi sprawiło, że  Elżbietę napełnił Duch Święty. To właśnie dzięki Duchowi Świętemu Elżbieta rozpoznała prawdę, kim jest Maryja i czyją jest matką: „Wydała ona okrzyk i powiedziała: »A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?«” (Łk 1,41-43). Mimo że zwiastowanie i nawiedzenie odbyły się bez świadków, bez niezwykłych widzialnych znaków, to do dziś te wydarzenia mają ogromny wpływ na postawy milionów ludzi. Moc ich wypływa z jedynego źródła, którym jest Bóg. Jemu Maryja powierzyła swój los. Pomocą dla Maryi był Duch Święty. On, zstępując na Maryję, uzdolnił Ją, by mogła przyjąć osłaniającą moc Boga i stać się Matką Jezusa, Syna Bożego.

Podobnie Duch Święty, który napełnił Elżbietę, sprawił, że była ona w stanie rozpoznać Maryję jako Matkę Tego, który jest dla Elżbiety Panem. Jezus Chrystus, mówiąc apostołom o swoim odejściu, zapowiada zesłanie Ducha Świętego i wskazuje na Jego rolę: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz [jeszcze] znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16,13). Apostoł Paweł rolę Ducha Świętego określił jednym zdaniem. „Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: »Panem jest Jezus«” (1Kor 12,3). My sami, którzy przyjęliśmy Ducha Świętego i Jego dary w sakramencie bierzmowania, winniśmy otwierać się na pozdrowienie Maryi.  

Kilka lat temu wizytowałem parafię pw. Matki Bożej Fatimskiej w Warszawie. Ksiądz proboszcz zaprosił mnie na zwiedzanie wystawy obrazów, obrazków i figurek Matki Bożej. Okazało się, że w ogromnym pomieszczeniu dolnego kościoła zgromadzone zostały wizerunki Maryi z całego świata. Było ich około tysiąca, ze wszystkich kontynentów, krajów i sanktuariów. Różniły się od siebie kolorem, stylem i wyglądem. Ksiądz proboszcz w skrócie opowiadał, skąd dany obraz, obrazek lub figurka pochodzi. Tuż za nami szła matka z małą córeczką. W pewnym momencie dziecko szeptem zapytało matkę: „Mamo, która Matka Boża jest prawdziwa?” Czy taki problem mają tylko dzieci? Wiele lat temu obserwowałem w Sewilli taką scenę. Podczas Wielkiego Tygodnia organizowano liczne i wielogodzinne procesję z udziałem setek ludzi. Wśród tych procesji były dwie, szczególnie znamienne, którym patronowały pięknie udekorowane obrazy Maryi. Uczestnicy procesji spotykali się na moście łączącym brzegi rzeki Gwadalkiwir. Tam jedni i drudzy wychwalali nawzajem swoją Matkę Bożą. Po jakimś czasie zaczęli się kłócić, która jest piękniejsza. Kiedy się pokłócili – i nawet poszarpali - wracali z modlitwą do swoich świątyń.

Interesującą wzmiankę na ten temat pozostawił z dzieciństwa Czcigodny Sługa Boży, kardynał Stefan Wyszyński: „W domu moim nad łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej (…) po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego jedna jest czarna, a druga – biała (...). Mój ojciec z upodobaniem jeździł na Jasną Górę, a moja matka – do Ostrej Bramy. Razem się potem schodzili się (…) i opowiadali wrażenia ze swoich pielgrzymek. Ja, mały brzdąc, podsłuchiwałem, co stamtąd przywozili. A przywozili bardzo dużo, bo oboje odznaczali się głęboką czcią i miłością do Matki Najświętszej i jeżeli co na ten temat ich różniło - to wieczny dialog: która Matka Boża jest skuteczniejsza, czy Ta, co w Ostrej świeci Bramie, czy Ta, co Jasnej broni Częstochowy”.

My często szukamy w obrazach prawdziwej, najpiękniejszej i nade wszystko skutecznej Matki Bożej… Ksiądz Jan Twardowski napisał na ten temat wiersz pt. „O szukaniu Matki Bożej”:

Znam na pamięć jasnogórskie rysy,
ostrobramskie, wileńskie srebro
- wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i koral,
gdzie Twa rana, Dzieciątko i berło.
Ręką farby sukni odgadnę
- złote ramy, lipowe drewno
- lecz dopiero gdzieś za swym obrazem
żywa jesteś i milczysz ze mną.

Tak więc nie obraz czcimy, ale Tę jedyną, która jest żywa za obrazem. Jak wiemy, nie zawsze milczy. Maryja nie tylko przemawiała w życiu ziemskim, ale przemawiała i przemawia także po wniebowzięciu. Wśród licznych objawień - takich jak w Gwadelupie, na Rue du Bac, w La Salette, w Lourdes - objawiła się i przemówiła tutaj, w Gietrzwałdzie. Dzisiaj spotykamy się w tym niezwykłym miejscu, aby uwielbić Boga przez Maryję i z Maryją. To miejsce na ziemiach polskich jest jedynym miejscem objawienia Maryi, zaakceptowanym oficjalnie przez Kościół. Maryja objawiła się tu prawie dwadzieścia lat po objawieniach w Lourdes. Objawienia trwały prawie trzy miesiące: od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Wizjonerkami były dwie dziewczynki - trzynastoletnia Justyna Szafryńska oraz dwunastoletnia Barbara Samulewska. Dziewczęta te wyróżniały się skromnością, szczerością i prostotą. Należy podkreślić, że w czasie tych objawień na mapie Europy nie było państwa polskiego. Ludność polska żyła i mieszkała w trzech zaborach. W tamtym czasie Gietrzwałd znajdował się w zaborze pruskim.

W objawieniu w Gietrzwałdzie nie było przecież wielkich tajemnic ani przepowiedni, jak kilkadziesiąt lat później w Fatimie. Przesłanie tamtych objawień było bardzo ważne, ale proste i mało spektakularne: Maryja mówiła: odmawiajcie różaniec, walczcie z pijaństwem, dbajcie o rodziny. Jednak najbardziej spektakularny był fakt, że Matka Boża mówiła w Gietrzwałdzie po polsku, łamała więc państwowe, wprowadzone w ramach Kulturkampfu przepisy. I chociaż tam nie było mowy o suwerenności i granicach, dla wszystkich było jasne, że gra toczy się również o niepodległość.

Fakt, że Matka Boża przemawia do dziewczynek w języku polskim, był dla całego narodu wielką pociechą i pokrzepieniem. Wieść o objawieniach błyskawicznie dotarła do wszystkich Polaków. W krótkim czasie zaczęły napływać do Gietrzwałdu pielgrzymki ze wszystkich dzielnic rozbiorowych. Oprócz Polaków przybywali Czesi, Węgrzy oraz Holendrzy. Jednym z efektów objawień w Gietrzwałdzie było prawie powszechne odmawianie różańca w domach. Ksiądz proboszcz Gietrzwałdu tak pisał do biskupa warmińskiego, Filipa Krementza: „W całej polskiej Warmii, prawie we wszystkich domach Różaniec jest wspólnie odmawiany. (…) Miliony modlą się na Różańcu, przez co utwierdzają się w wierze katolickiej i ogromna ilość wyrwana została z doczesnej i wiecznej zguby. W tym widzę najlepszy dowód autentyczności objawień”.

Bracia i Siostry, dzisiaj przybywamy tutaj, aby świętować 143. rocznicę objawień Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie i 54. dożynki archidiecezjalne. Każdy z nas niesie w sercu własne intencje, aby - za wstawiennictwem Maryi - w zadumie i modlitwie przedstawić je Panu Bogu. Intencje nasze często dotyczą spraw życia doczesnego, ale powinniśmy pamiętać, że one są nierozłączne z naszym wiecznym przeznaczeniem. Doświadczamy tu, na ziemi, kuszenia szatana, który chce kierować nami, byśmy powrócili do pierwszego upadku, byśmy sprzeciwili się Bogu, odrzucili Jego prawo i zajęli Jego miejsce. Znana nam scena z Apokalipsy przedstawia walkę szatana, mającego postać wielkiego smoka, z „Niewiastą obleczoną w słońce”. Walka ta jeszcze się nie zakończyła, ona wciąż trwa. Walka ta nie omija i nas. Często poddajemy się zakusom szatana i odchodzimy od Boga. Wtedy to chcemy samowolnie ustalać, co jest moralnie dobre, a co złe. Sami chcemy decydować o ludzkim życiu i śmierci.

Prowadzi to do relatywizmu religijno-moralnego.  A w związku z tym, nasze rozumowanie intelektualne, jest zdolne w sposób perfidny każdą negację przemienić w afirmację. Jezus Chrystus, posłany przez Ojca, przynosi nam odkupienie. Bóg cierpi i umiera na Krzyżu - zło nie jest dla Niego czymś nierzeczywistym. Dla Boga, który jest miłością, nienawiść nie jest fikcją, lecz czymś bardzo konkretnym. Jezus Chrystus przezwycięża zło nie jakimś teoretycznym, ale zupełnie realnym Wielkim Piątkiem. Odsuwa władzę szatana, jego królestwo ciemności i ustanawia królestwo Boże, które jest królestwem życia, miłości, sprawiedliwości i pokoju. Chrystus nie walczy z nami, ale walczy o nas, o naszą wolność, o nasze zbawienie. On, umierając za nas na krzyżu, dał nam Maryję za Matkę. Wspólnota uczniów Chrystusa od początku uznawała, że kto jest z Maryją, ten wraz z Nią jest bliżej Jezusa.

Dziękujemy Panu Bogu i Maryi za nawiedzenie tego miejsca. Pełni nadziei, otwarci na Ducha Świętego, wsłuchujemy się w Jej słowa przekazane w objawieniu. Powierzmy za wstawiennictwem Maryi, Matki Pana Jezusa i naszej Matki, wszelkie nasze niepokoje, zmartwienia i troski Bogu Wszechmogącemu i Miłosiernemu, który jest dobry jak chleb. Szczerze  dziękujmy Mu za wszystkie dary, które - niczym ziarna, posiane w szczere i szlachetne serca -  zawsze wydają owoc obfity. W naszym dziękczynieniu Bogu i rolnikom oraz ich rodzinom przywołujemy też słowa prośby Franciszka Karpińskiego: „Boże, z Twoich rąk żyjemy, choć naszymi pracujemy. My Ci damy trud i poty, Ty nam daj urodzaj złoty”. Amen.