Ciągle służył pomocą

Krzysztof Kozłowski

publikacja 23.03.2022 19:00

- Nigdy nikogo nie pomijał. Dlatego miał mnóstwo znajomych, a prawie wszyscy jego znajomi z czasem stawali się jego przyjaciółmi - tak bp. Janusz Ostrowski wspomina śp. abp. Edmunda Piszcza.

Ciągle służył pomocą Abp Edmund Piszcz był stałym gościem wenty dobroczynnej organizowanej przez Akcję Katolicką. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Abp Edmund Piszcz, który zmarł w nocy 22 marca, do końca swoich dni podejmował aktywność duszpasterską. Jeszcze pod koniec lutego był na Wencie Dobroczynnej Akcji Katolickiej, by jeszcze raz uświadomić obecnym, jak ważna jest w życiu dobroć i obecność, która jest przejawem Bożej miłości w człowieku.

- Z pewnością w swoim kalendarzu ma zapisane uroczystości, na które przyjął zaproszenie i chciał je celebrować. I dlatego jest to dla nas zaskoczenie, gdyż był człowiekiem, który ciągle duszpastersko pracował. Jestem ogromnie wdzięczny księdzu arcybiskupowi, że mimo podeszłego wieku ciągle był do dyspozycji wiernych. Wiem, jak wierni bardzo cenili sobie jego posługę duszpasterską. On, wiedziony tą potrzebą ludu Bożego, był nieustannie zaangażowany - mówi abp Józef Górzyński.

Jest przekonany, że wszyscy odczują brak abp. Edmunda Piszcza. - Ciągle służył pomocą, nigdy nie unikał uroczystości i pozytywnie odpowiadał na zaproszenia - zauważa metropolita warmiński i wskazuje na cechy, którymi charakteryzował się arcybiskup senior. - Był zawsze pomocą, jeśli chodzi o radę. Wspierał, był zawsze gotowy do podjęcia obowiązków. Dla mnie osobiście był to człowiek ogromnej kultury intelektu i ducha. On był mistrzem słowa, które inspirowało. Wszyscy odczujemy jego brak - podkreśla abp Górzyński.

- Wszystko, od czasów seminarium aż po dzisiejszy poranek, zawdzięczam abp. Edmundowi, który przyszedł do diecezji warmińskiej, kiedy byłem na pierwszym roku w seminarium. Mija trzydzieści siedem lat od tego czasu… Wyznaczał moją drogę kapłańską, poprzez święcenia kapłańskie, później studia w Rzymie, pracę w archidiecezji i pozwolenie na podjęcie pracy misyjnej w Afryce, jak i późniejszą konsekrację biskupią, kiedy był współkonsekratorem. Zawsze odnosił się do mnie, jak do syna. Tak go odbierałem, tym bardziej, że wiekowo był rówieśnikiem mojego zmarłego taty. On był dla mnie zastępcą ojca, kiedy mój tata zmarł - wyznaje bp Janusz Ostrowski.

Podkreśla, że takie relacje były możliwe dlatego, że abp Edmund odnosił się do każdego z wielką wrażliwością i empatią. - Nigdy nikogo nie pomijał. Dlatego miał mnóstwo znajomych, a prawie wszyscy jego znajomi z czasem stawali się jego przyjaciółmi. To najlepiej świadczy o jego osobowości oraz posłudze kapłańskiej i biskupiej sprawowanej przez dziesiątki lat na Warmii - mówi bp Ostrowski.