Zawsze znajdował czas na spotkania z ludźmi

Krzysztof Kozłowski

publikacja 27.03.2022 11:45

- Mogę śmiało powiedzieć, że współpraca Akcji Katolickiej z abp. Edmundem Piszczem układała się śpiewająco - mówi pani Bożena Ulewicz.

Zawsze znajdował czas na spotkania z ludźmi Abp Edmund Piszcz zawsze wspierał działania Akcji Katolickiej. Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Bliższą znajomość i współpracę z abp. Piszczem nawiązałam pod koniec lat 90., gdy w diecezji powstała Akcja. Byłam drugim prezesem stowarzyszenia - wyjaśnia B. Ulewicz.

Wspomina święto patronalne stowarzyszenia, przypadające w uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata w listopadzie 1998 roku. - Po Mszy św. w konkatedrze św. Jakuba przeszliśmy do dzisiejszej kurii, gdzie odbyła się konferencja. Licznie przybyli nie tylko członkowie AK, ale sporo polityków AWS, trochę samorządowców. Weszłam z nim do sali i widziałam jego zdumienie tą nadspodziewaną frekwencją. Miałam zaplanowane, że rozpoczniemy uroczystość odśpiewaniem "Króluj nam, Chryste", ale spojrzałam na ten tłum i trochę mi odjęło mowę. Zamknęłam oczy i nie zdążyłam otworzyć ust, gdy posłyszałam, jak abp Piszcz intonuje pieśń, którą natychmiast podjęła cała sala. Ależ to było wykonanie! Mogę śmiało powiedzieć, że współpraca Akcji Katolickiej z ówczesnym metropolitą układała się śpiewająco - uważa pani Bożena.

AK otrzymała pomieszczenia przy ul. św. Barbary 3 na biuro. Arcybiskup Piszcz pokrywał także koszty administrowania biurem. Uczestniczył we wszystkich najważniejszych wydarzeniach. Zawsze znajdował czas na spotkania z ludźmi, także te ostatnie. - W 2005 r., gdy zmarła znana dziennikarka radiowa Maryna Okęcka-Bromkowa, nie musiałam go namawiać, by zechciał przewodniczyć Mszy św. pogrzebowej, choć tego dnia miał już zapisany w kalendarzu udział w nadaniu gimnazjum w Dobrym Mieście imienia Jana Pawła II - opowiada.

Żeby było szybciej i sprawniej, oboje pojechali samochodem do Dobrego Miasta. Arcybiskup Edmund prowadził auto. - Był świetnym kierowcą i nie bał się nacisnąć, kiedy trzeba, pedału gazu. Dzięki temu zdążyliśmy na czas wrócić do Olsztyna. Kilkanaście lat później to już na mnie spadł miły obowiązek zabezpieczania "podwózki" dla naszego seniora. Na zmianę z kolegami dowoziłam go do kościołów, gdzie przewodniczył Mszy św., z okazji różnych uroczystości. Czasami zdarzało się nam wspólnie jeździć na premiery teatralne, organizowane przez olsztyński Teatr im. Stefana Jaracza z okazji Dni Papieskich. W samochodzie dawała o sobie znać pasja automobilisty, gdy w trakcie jazdy udzielał wskazówek z profesjonalizmem godnym pilota kierowcy rajdowego - uśmiecha się na wspomnienie pani Bożena.

Jeszcze w tym roku, 20 lutego, abp Edmund pojawił się na 24. Wencie Dobroczynnej Akcji Katolickiej, której gościem był od zawsze i którą od zawsze wspierał. - Kiedy w styczniu wybrałam się do domu na Staszica, aby odebrać od niego dar na kolejną aukcję, jak zawsze okazał swoją życzliwość i szczodrość. Otworzyliśmy piękną starą serwantkę, skąd na jego życzenie wydobyłam unikatowy serwis porcelanowy. Zaproponował kolejny zestaw, ale podziękowałam, mówiąc: "Ekscelencjo, chętnie, ale za rok", choć trudno mi teraz powiedzieć, co wówczas myśleliśmy o tym terminie. Po wencie zadzwoniłam do niego, aby raz jeszcze podziękować za ten serwis, który doskonale nam się sprzedał i 1800 zł zasiliło środki, które zbieraliśmy w tym roku na budowę hospicjum w Olsztynie. Bardzo się ucieszył.