Złoty jubileusz kapłaństwa to wyjątkowy moment dla świętujących księży, ale i dla całej wspólnoty Kościoła lokalnego.
– Obyśmy jak najdłużej, także po przejściu na emeryturę, mogli wspomagać młodszych księży w ich pracy duszpasterskiej – mówi ks. Ryszard.
ks. Dariusz Sonak /Foto Gość
Warto przyjrzeć się choć kilku historiom początku ich powołania i drodze kapłańskiego życia. – Uważam, że Bóg pociągał mnie do siebie na różne sposoby. Po pierwsze poprzez dobrych, głęboko wierzących rodziców, przykład ich życia zgodnego z wyznawaną wiarą katolicką. Po drugie poprzez dobrych kapłanów, których spotkałem w swojej młodości, szczególnie katechetów oraz opiekunów ministrantów w parafii w Pasłęku, a także poprzez dobrych nauczycieli i wychowawców w szkołach, dających świadectwo o swojej wierze – mówi ks. prof. Ryszard Sztychmiler.
Dar uzdrowienia i powołania
Zaznacza, że na jego decyzję o wstąpieniu do seminarium wpłynęły dwa wydarzenia. – Pierwszym było uratowanie mojego życia po wypadku samochodowym, kiedy miałem 12 lat. Gdy lekarze w miejscowym szpitalu powiatowym nie dawali mi szansy na przeżycie i dlatego nie podejmowali działań, moja mama zażądała sprowadzenia lepszego specjalisty. Choć była sroga zima, przyjechał ceniony chirurg dr Jan Janowicz z Olsztyna. Zalecił lekarstwo z Wielkiej Brytanii, które było wtedy prawie niedostępne w Polsce, a mama cudownie trafiła na znajomego, który miał kilka tabletek i odsprzedał je, zaś dalsze dosłała w ciągu kilku dni moja ciocia z Wielkiej Brytanii. Doktor stwierdził, że jeśli przeżyję 3 dni, to będę żył. Przyjąłem świadomie wszystkie sakramenty – spowiedź, Komunię i namaszczenie chorych – i przeżyłem. Po wyzdrowieniu byłem przekonany, że to Bóg mnie ocalił poprzez dobrego, modlącego się lekarza.
Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.