– Jesteśmy na początku drogi. Czujemy, że rozpoczęła się największa przygoda życia – uśmiecha się pani Ewa, która wraz z pięcioma towarzyszkami podczas uroczystości Matki Bożej z Góry Karmel w klasztorze w Spręcowie została przyjęta do Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych.
▲ W życiu karmelity świeckiego w sposób szczególny obecna jest Najświętsza Maryja Panna, jako przykład wierności w słuchaniu i w służbie Panu.
Krzysztof Kozłowski /Foto Gość
Różne ścieżki zawiodły je pod Górę Karmel. Dalsza droga, choć wymagająca, jest odpowiedzią na ich najgłębsze pragnienia.
Przytulać się do Boga
Pani Wioletta pamięta, że już w dzieciństwie pociągał ją inny świat. Kiedy koleżanki biegały po łąkach, chodziły z wózkami i lalkami, ona w kościele nosiła wstążki na procesjach. – Babcia mówiła: „O, Wiola to będzie zakonnica” – uśmiecha się na wspomnienie. Później Bóg odszedł na drugi plan. Jak to w życiu, są chwile, kiedy do kościoła jest dziwnie daleko. Kolega mówił: „Wioletta, może czas iść do spowiedzi?”, „Idź do Boga, bo nie dasz rady”. – Myślałam: „Jakiś wariat!”. Jednak te apele poruszały serce – wspomina. Po nawróceniu rozpoczęła formację w Odnowie w Duchu Świętym. – Często na mojej drodze pojawiał się św. Jan od Krzyża i Mała Tereska. Uświadomiłam sobie, że Karmel pociąga mnie, że to najbliższa memu sercu droga, droga modlitwy, trwania w Bogu bez hałasu i szumu. A dzisiejszy świat jest taki nieokreślony, coś być może jest albo tego nie ma, ładne jest to, co brzydkie, moda ważniejsza od tego, co lubię. Nie chcę się w tym pogubić. Karmel jest dla mnie ostoją świętości – wyznaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.