Ksiądz Andrzej Migrała niedawno wrócił z misji w Ukrainie. Teraz przed nim nowe wyzwanie i posługa w Boliwii.
– Wiedziałem, że to czas, by służyć tam, gdzie nie zawsze jest łatwo z dostępem do kapłanów – wyjaśnia misjonarz.
ks. Dariusz Sonak /Foto Gość
Jego droga do odkrycia powołania misyjnego wiodła przez kilka lat kapłańskiej pracy w różnych miejscach. Każdą swoją posługę, do której był posyłany, przyjmował z ufnością i pokojem. Pierwszą jednak decyzją była ta o wstąpieniu do seminarium.
Wspierała mnie jej modlitwa
– Od wielu lat towarzyszy mi wewnętrzne przekonanie, że otrzymałem od Boga zaproszenie. Przyszło ono pod koniec szkoły podstawowej. W średniej byłem przekonany, że chcę swoje życie oddać Bogu w kapłaństwie. Moja mama przyjęła tę decyzję ze względnym spokojem. Pamiętam, że powiedziała: „Jeżeli już wybierasz taką drogę, to bądź wierny tej decyzji i wytrwaj”. Jej modlitwa wspierała mnie i towarzyszyła w dalszych latach mojej kapłańskiej drogi – mówi ks. Andrzej Migrała.
Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.