Drugi dom

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 05/2024

publikacja 01.02.2024 00:00

– Tu czynię dobro i otrzymuję dobro – podkreśla animator Bartłomiej.

Bartek podkreśla, że to miejsce ukształtowało go jako człowieka. Bartek podkreśla, że to miejsce ukształtowało go jako człowieka.
Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Oratorium to miejsce, gdzie dzieci i młodzież spędzają wolny czas. Na czas ferii zimowych saletyni przygotowali dla nich bogatą propozycję zajęć. – Dzięki temu mogli przyjemnie i pożytecznie spędzić czas wolny od szkoły, budując pozytywne relacje i, nade wszystko, wzrastając w świętości – zauważa ks. Adam Pasik SDB, kierownik oratorium im. św. Jana Bosko w Olsztynie. – Warto podkreślić, że przychodzą do nas dzieci w bardzo różnym wieku. Przychodzą jako kilkulatkowie, a z biegiem lat przejmują pewne obowiązki, dojrzewają w odpowiedzialności, stając się animatorami i wolontariuszami, którzy sprawują opiekę nad młodszymi. Młody człowiek, przechodząc przez oratorium, dorasta – dodaje.

Cztery wymiary

Ksiądz Adam przypomina, że św. Jan Bosko, zakładając pierwsze oratoria, wskazywał na cztery wymiary tych miejsc. – To jest przede wszystkim dom, który przygarnia. Następnie jest to szkoła, która chce nauczyć dobra, rozwinąć zainteresowania i talenty. Oratorium to również parafia, która ewangelizuje. W tym roku obchodzimy setną rocznicę pierwszego i jednocześnie najważniejszego snu w życiu naszego patrona. Młodzież, studiując życie świętego, przygotowuje krótkie spektakle na temat jego snów. Ostatni wymiar to miejsce, gdzie się spotykają ze znajomymi. I to funkcjonuje doskonale. Młodzi przychodzą do nas skoro świt i przebywają u nas do późnych godzin, nawet po zakończeniu zorganizowanych zajęć – podkreśla salezjanin. Podczas ferii oratorium zaproponowało wiele dodatkowych atrakcji. Były zajęcia taneczne i artystyczne oraz aktywności sportowe na świeżym powietrzu. – Mieliśmy również warsztaty wyrobu papieru ekologicznego z makulatury czy zajęcia chemiczne, które mogą rozwijać zainteresowania i sprawić, że dzieci poznają świat – wymienia ks. Adam.

Radość dzieci

Podczas ferii zimowych od rana do oratorium przychodzą dzieci. – Mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że oratorium to nie miejsce, to wspólnota osób, która żyje ideami św. Jana Bosko. Łączy nas więź z Panem Bogiem, więź wzajemnych dobrych relacji. Przeszedłem w tym miejscu osobisty proces dojrzewania. Choć taki stary nie jestem, to już nie pamiętam, ile lat tu przychodzę – śmieje się animator Bartłomiej. Pierwszy raz do oratorium przyszedł jako kilkuletnie dziecko. Dziś jest opiekunem najmłodszych. – Mama usłyszała na ogłoszeniach parafialnych, że księża zapraszają dzieci na zajęcia. Byłem zawsze aktywnym dzieciakiem, a w domu nie zawsze można spożytkować swoją energię. Od razu zauważyłem, że opiekunami nie są dorośli. Myślę, że dorosły nie zawsze zrozumie dziecko. A młody wie, jak połączyć świat dziecka z odpowiedzialnością – uważa. Przekonany jest, że oratorium ukształtowało go jako człowieka. – Kiedy widzę radość przychodzących tu dzieci, od razu jest mi lepiej na sercu. Mogę rano wstać w złym humorze, z jakimś problemem; przychodzę tu i nagle to wszystko znika. Tu odcinam się od świata zewnętrznego, od trosk, od szkoły czy matury, którą mam w tym roku. Tu mogę się zająć tylko radością dzieci. Tu czynię dobro i otrzymuję dobro – podkreśla Bartek.

Inne spojrzenie

Uczestnicy wypoczynku zimowego podkreślają: „To mój drugi dom”. – Przychodzę tu, kiedy tylko mam czas. W ferie prawie cały dzień spędzam tutaj. Są spotkania, warsztaty, różne zajęcia – wymienia Hania. – To opoka bezpieczeństwa. Tu jesteśmy docenieni, akceptowani. Wspieramy się, dostrzegamy siebie nawzajem. Czasami są zgrzyty, ale są rozwiązywane z miłością – podkreśla Lena. Bez wahania mówią, że to miejsce jest zupełnie inne niż szkoła. – Tu nie obawiam się czyjejś opinii. Nikt mnie źle nie ocenia. Jeśli zrobię coś nie tak, słyszę radę, wyjaśnienie i naukę, która na przyszłość może mi pomóc – opisuje Hania. – Przychodzą do oratorium jakby inni ludzie. Są wyjątkowi. Takich raczej nie spotykam w swoim codziennym otoczeniu. Kiedyś usłyszałam: „Nie wskazuj czyjejś drzazgi, jeżeli nie widzisz swojej kłody”. I tak tu jest. W szkole wytkną ci coś. W oratorium zwrócą ci uwagę i powiedzą, jak to zrobić lepiej. Czujemy się tu po prostu bezpiecznie – dodaje Lena.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.