Czy już kocham krzyż?

Krzysztof Kozłowski

|

Posłaniec Warmiński 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

– Pan Bóg w swojej łaskawości przywraca wzrok i coraz bardziej widzę, jak potrzebuję Bożego miłosierdzia – przekonuje ks. Andrzej Preuss.

– Im bliżej krzyża jestem, tym bardziej boli, a jednocześnie mam więcej pokoju serca. Taką perspektywę daje nam Pan Jezus – podkreśla kapłan. – Im bliżej krzyża jestem, tym bardziej boli, a jednocześnie mam więcej pokoju serca. Taką perspektywę daje nam Pan Jezus – podkreśla kapłan.
Krzysztof Kozłowski /Foto Gość

Pan Jezus sieje obficie na drogę, skały i między ciernie. – Moje wnętrze jest podobne do skały przesiąkniętej grzechem. Myślę, że przez wiele lat jadłem truciznę oczami, bo karmiłem je przemocą i gwałtem, niby w imię sprawiedliwości, a uszy kłamstwem. Moje serce twardniało, uodporniało się na słowo życia. Wielu popełnia mój błąd. Karmimy siebie złymi filmami, książkami, rozmowami i potem oczekujemy od serca, żeby było czułe na delikatne słowo Boże. I się dziwimy, że inni słyszą, a ja jestem jak głuchy – wyznaje ks. Andrzej Preuss z parafii Wniebowzięcia NMP w Szczytnie, który z powodu choroby jest od lat przykuty do łóżka. Wspomina Barciany, kiedy ujrzał człowieka grzebiącego w parafialnym śmietniku. – Zaprosiłem go na plebanię i mówiłem, że to aż śmierdzi, że tam tylko odpady. A on, że tu można też coś dobrego znaleźć. Może Pan Jezus tak postępuje z moim sercem? Szuka skarbów wśród zgnilizny – reflektuje ks. Andrzej.

Być wolnym

Od trzech lat i trzech miesięcy choruje na stwardnienie zanikowe boczne. Nie porusza się i nie mówi. Kontaktuje się tylko oczami za pomocą komputera, który reaguje na ruch źrenic – tak może pisać i odpowiadać na pytania. – Dla wielu osób jestem człowiekiem uwięzionym w ciele i bardzo nieszczęśliwym. Ale to jest wielkie nieporozumienie. Już mówiłem o tym na łamach „Gościa Niedzielnego”, ale mam potrzebę ten temat pogłębić. Po pierwsze, nie jestem nieszczęśliwy i nie czuję się uwięziony w ciele. To prawda, że bez pełnej opieki nie mam szans i od razu bym umarł, ale ponieważ mam cudownych opiekunów, jeszcze żyję i mam się dobrze – wyjaśnia kapłan. Czuje się wolnym człowiekiem.

– To dla mnie cud Pana Jezusa, że nie potrzebuję uciekać we wspomnienia i w marzenia. Kilka lat temu w Gietrzwałdzie usłyszałem świadectwo od więźnia, który był pod opieką swojego kapelana. Opowiadał, że już długo jest w więzieniu. W ramach ewangelizacji spotkał prawdziwego Pana Jezusa i teraz czuje się wolnym człowiekiem. Mądrzyłem się, że to zupełnie normalne, gdy się spotyka Pana Jezusa, choć w sercu nie wiedziałem, o czym mówię – wspomina ks. Andrzej.

Widzę miłosierdzie

Wskazuje na prawdę, do której trzeba dojść – na złudne myślenie o sobie, które utrudnia nam nawracanie. – Gdy zaczęła się choroba, uważałem siebie za całkiem dobrego księdza. Nawet w swojej pysze twierdziłem, że po nieznacznych poprawkach pójdę do nieba. Dzisiaj uważam, że nawet na czyściec nie zasługuję. Lubiłem mówić wiernym, że stawanie pod krzyżem przywraca wzrok. Wówczas byłem przemądrzały; nie było to z serca. Sentencja powtarzana za mądrymi ludźmi. Dziś zbliżam się do krzyża na Golgocie, a Pan Jezus coraz bardziej otwiera mi oczy. Widzę miłosierdzie, które uchowa mnie przed piekłem, i nie wychodzę z podziwu, jak często Pan Bóg mnie ratował i dawał łaskę kolejnej szansy – mówi. Porównuje się do zachwaszczonej drogi, skalistego ugoru, na który Bóg nieustannie rozsypuje ziarna. – To dla mnie niesamowite, jak Pan Jezus jest miłosierny i hojny – dodaje.

– Jestem nieustannie w drodze do miłowania krzyża. Na pewno moje serce jest zupełnie inne, niż trzy lata temu. Z jednej strony bardzo cierpię z powodu moich grzechów; z drugiej wiem, że Pan Jezus daje tak wiele pociech. Porównując to do drogi krzyżowej, to każdego dnia Pan Jezus zsyła na drogę aniołów pocieszenia, którzy okazują miłosierdzie i pomoc. A ja ciągle pytam: „Czy już kocham krzyż?”. Wydaje mi się, że jeszcze nie, ale teraz się godzę na niego, bo coraz wyraźniej widzę, że tylko krzyż może mnie i nas wszystkich uratować. Tak staram się odpowiedzieć na miłość Pana Jezusa – wyznaje ks. Andrzej.

W Środę Popielcową w czasie Eucharystii spłynęła na niego Boża radość. – Zrozumiałem, że to nowa szansa i łaska. Pan Jezus daje mi kolejną szansę nawrócenia. Zobaczcie, jak Pan Jezus jest dobry! Wielki Post to szansa i objaw Bożego miłosierdzia, a nie system zakazów – podkreśla.

– Bardzo was proszę, bracia i siostry, o modlitwę za mnie o Boże miłosierdzie nade mną i o Bożą obecność, żebym mniej się bał Bożego sądu, a bardziej kochał Pana Jezusa i Jego święty krzyż – prosi ks. Andrzej Preuss.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.