Smutne kino

I w końcu uległem pokusie… Nie to, żebym teraz miał wyrzuty sumienia, bo tak naprawdę nie zrobiłem nic złego.

Krzysztof Kozłowski

|

GOSC.PL

dodane 20.07.2012 20:08

Ba, nawet owe ulegnięcie nie dało mi nazbyt wiele przyjemności. Ale uległem, może raczej wytrwałemu i natarczywemu pytaniu: „Czy tatuś w końcu pójdzie z nami do kina?”. W końcu poszedłem, a dzieciaki mogły obejrzeć „Epokę lodowcową 4”.  Ale nie o filmie chcę pisać, bo to kwestia gustu. Choć nie powiem, ta bajka ma w sobie sporą dozę humoru i ukazuje parę niedociągnięć ludzkiej natury, przy czym promuje ważną wartość, jaką jest rodzina i przyjaźń. Chcę skupić się raczej na niezwykle przyziemnej kwestii dotyczącej pójścia do kina, na pieniądzach. Nie jestem kinomanem, a raczej molem książkowym. Do kina nie chodzimy zbyt często, przy czym rodzina raczej idzie sama, bo ja potrafię zasnąć już po 15 minutach od rozpoczęcia seansu, dlatego zazwyczaj zostaję w domu. Wróćmy jednak do opisywanej wyprawy. Wychodząc z domu wziąłem sto złotych w głębokim przekonaniu, że to wystarczy. W końcu idziemy tylko we czwórkę. A bilety… nie mogą być aż tak drogie. Jednak przy ich zakupie przeżyłem mały szok – zapłaciłem 108 zł. Potem dzieciaki zaciągnęły mnie na popcorn i napoje – kolejne 48 zł. Suma: 156 zł. I wtedy pomyślałem, że rodzina, która ma pięcioro dzieci jest tak naprawdę bez szans na czerpanie przyjemności z kina, gdyż taka wyprawa kosztuje ich ponad 300 zł. Myślę, że nawet wiele rodzin z dwójką dzieci nie stać na kino. Z pamięci wyciągnąłem kilka pięknych zdań na temat polityki rządu dotyczącej rodzin, o równości w dostępie do kultury i wyrównywaniu szans, że to jest ważne, polityczne spory, debaty, kolejne obietnice, prześciganie się w słowach. I zrobiło mi się smutno. Bynajmniej nie z powodu wydanych pieniędzy…

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..