Odpust Przenajdroższej Krwi Chrystusa w Bisztynku. Setki wiernych przybyło do świątyni, aby zanurzyć się w zbawiennej Krwi, dającej uzdrowienie, uwalniającej z niewoli grzechu, wyzwalającej z nałogów i złych przyzwyczajeń. - Stajemy pod tym cudownym bisztyneckim krzyżem, by dać się obmyć w spływających z Jezusowych ran kroplach jego Najdroższej Krwi - mówił ks. Michał Piotrowski.
Na miejsce cudu Eucharystycznego, na odpust przypadający w pierwszą niedzielę lipca, od lat przyjeżdżają pielgrzymi z całej Polski. Tego dnia ta druga pod względem wielkości świątynia archidiecezji warmińskiej wypełnia się wiernymi. Przyjeżdżają, by oddać chwałę i cześć Krwi Chrystusa, która setki lat temu wypłynęła z konsekrowanej hostii, którą podczas Mszy św. trzymał w dłoniach bp Henryk III Sorbom. Chcą iść za łaskami słynącym krzyżem, dotknąć stóp wiszącego na nim Zbawiciela.
Odpust Przenajdroższej Krwi Chrystusa w Bisztynku
Przed bocznym ołtarzem Krwi Chrystusa, na którym na co dzień wisi ów krzyż, leży księga. Ludzie podchodzą, wpisują swoje intencje, prosząc o nawrócenie bliskich, uwolnienie z nałogów, siły w wierze i nadzieję, dziś tak szczególnie potrzebną współczesnemu człowiekowi. „Jezus, zanurz w swojej Krwi moje życie, by zło mnie nie przemogło, by pokój był we mnie, a codzienne trudności stały lekkim jarzmem. Zanurz moje dzieci, by się nawróciły. Zanurz moje modlitwy, żeby były szczere i oddane” - napisała Karolina.
Przygotowania do odpustu trwają kilka miesięcy. Próby chóru parafialnego, trzeba przygotować poczęstunek dla pielgrzymów, którzy zjeżdżają się z całej Polski. W przededniu uroczystości kapłani zdejmują łaskami słynący krzyż z ołtarza, stawiają w prezbiterium. Kiedy wchodzi się do świątyni, zbliża do ołtarza głównego, ten krzyż przyciąga wzrok. Wielu pierwsze kroki kieruje ku niemu, podchodzi, kładzie dłoń na stopach Jezusa, w sercu modli się do Tego, który z miłości swoje życie oddał za wielu.
- Należę do Wspólnoty Krwi Chrystusa i przyjeżdżam na odpust od wielu lat - mówi Helena Burszta. Wspomina moment, kiedy poczuła pragnienie zanurzenia się we Krwi Chrystusa. Było to w Wielkim Poście, kiedy uczestniczyła w adoracjach podczas Triduum Paschalnego. - Wspólnota Krwi Chrystusa modliła się, a ja słuchałam i rosło we mnie pragnienie, że też chcę się tak modlić. Od tego się zaczęło - wyznaje.
Zauważa, że kiedy rozważa się Mękę Pańską, wzbudza się w sercu pokora. Jeśli do tego włączy się częstą adorację Najświętszego Sakramentu, rodzi się też i pokój, którego nie jest w stanie dać świat, jedynie miłość zbawiająca. - Byłam w biedzie wychowana i później bałam się, żeby mojej rodzinie nie zabrakło chleba. W tej chwili boję się, aby nie brakowało w moim życiu chleba Eucharystycznego. Codzienna Eucharystia, częsta spowiedź i życie w Duchu Świętym. Jestem szczęśliwa. Mam problemy, ale jestem szczęśliwa, bo jestem z Bogiem. Naprawdę - uśmiecha się Helena. Wraz z grupą pielgrzymów z Kętrzyna wchodzi do kościoła. Dołączają do adoracji Najświętszego Sakramentu i modlitw do Krwi Chrystusa.
- Po 24 latach życia w związku cywilnym, zdecydowaliśmy się z żoną wziąć ślub kościelny, co wydarzyło się miesiąc temu. Pan Bóg otworzył moje serce, a dziś przyjechaliśmy razem, żeby jeszcze więcej się modlić i oddać Chrystusowi - mówi Daniel Czernata. - Przez wiele lat byłem zanurzony w złu. Nałogi mnie pochłonęły, ciągnęły w jakąś czarną przestrzeń. Wszystko zmieniło się po śmierci mojej mamy - wyznaje. Nie mógł spać, nocami przesiadywał na cmentarzu przy grobie mamy. - I w swej bezsilności prosiłem Pana Boga, żeby wyzwolił mnie z moich niewoli. Sam przecież nie potrafiłem tego zrobić. I Bóg Ojciec mnie uwolnił! - opowiada.
- Mam dziś uśmiech na twarzy. Wcześniej go nie miałem. Potrafiłem całymi dniami spać. Teraz co rano ześlizguję się z łóżka na kolana i się modlę. A z różańcem się nie rozstaję. Mam go cały czas ze sobą. Z Panem Bogiem jest inaczej. Człowiek jest szczęśliwszy. Zauważyłem, że czym więcej się modlę, tym staję się weselszy, bardziej otwarty na ludzi. Wcześniej uciekałem od ludzi. Wiele pomogli mi księżą. Dziesiątki lat bez spowiedzi, a tu Bóg mnie dotyka, kiedy klęczę i płaczę, łzy wielkie płyną, a ja bezsilnie proszę Go o pomoc. On przyszedł, dotknął mnie, zanurzył we Krwi, zaprowadził do generalnej spowiedzi, potem z żoną moją przed ołtarz, byśmy wzięli sakrament małżeństwa. Jak ja się poczułem lekko! Bóg wyrwał mnie z łap szatana - wyznaje. - Jestem tu, bo szukam Pana Boga wszędzie. Przyjechałem z wiarą, że będzie jeszcze lepiej - dodaje.
Kościół wypełnia się wiernymi. Przybyłych wiernych wita proboszcz i kustosz sanktuarium Najdroższej Krwi Chrystusa ks. Leszek Kuriata. - W rocznicę objawienia się Krwi Chrystusa na figurze Pana Jezusa, około czterysta lat temu, odbywa się uroczystość odpustowa ku czci Chrystusa i Jego Krwi - mówi prezbiter. Wspomina historię cudu Eucharystycznego, który miał miejsce w 1400 r., kiedy podczas konsekracji świątyni Krew Przenajświętsza wypłynęła z hostii trzymanej przez bp. Henryka III Sorboma. - Możecie przez wyciągniętą dłoń i dotknięcie krzyża łaskami słynącego, poprosić o to, co wam jest potrzebne - podkreśla kustosz.
Rozpoczyna się Eucharystia, której przewodniczy ks. Andrzej Szymański CPPS, misjonarz Krwi Chrystusa. Homilię wygłosił ks. Michał Piotrowski. Na wstępie przywołuje scenę z filmu „Pasja”, gdy Matka Najświętsza po biczowaniu Jezusa, ściera z posadzki białymi chustami Jego Krew. - Miejsce biczowania jest pełne krwi, a Maryja w głębokim milczeniu, na kolanach starannie obmywa ziemię, aby żadna kropla Krwi Chrystusa nie spłynęła nadaremnie. Jej twarz i ręce są także zakrwawione. Oddaje hołd swemu i naszemu Zbawicielowi i jako pierwsza czci Przenajświętszą Krew. Ta symboliczna scena rodzi w sercu pytanie: „Czym dla mnie jest Krew Odkupiciela?” - mówi kaznodzieja.
Zauważa, że wobec tej Krwi stajemy my, zwykli ludzie, którzy boimy się, że możemy stracić pracę, nie mamy sił, żeby podołać temu wszystkiemu, co na nas przychodzi. Dlatego przyjeżdżamy do sanktuarium w Bisztynku, by tu zanurzyć się we Krwi Chrystusa, która poi i oczyszcza duszę z pesymizmu, beznadziei, braku wiary i ufności w Boga. - Ta beznadzieja bardzo często prowadzi nas do grzechów. Krew Chrystusa oczyszcza przede wszystkim z grzechów. Jest to Krew mająca niezwykłą moc nad naszym życiem, które jest życiem grzeszników, które się nieustannie brudzi, ale nie jest to żaden powód do smutku. Nie jest to powód do zniechęcenia, do rozpaczy - zauważa ks. Michał.
Świat przepełniony jest poszukiwaniem cudownych eliksirów. Tymczasem od wieków na ziemi jest jeden zbawienny i błogosławiony eliksir - Krew Chrystusowa. Ona daje człowiekowi wszystko, co jest mu potrzebne. - Paradoksalnie jest to napój najbardziej na świecie zlekceważony! A przecież ta Najdroższa Krew działa w każdej przestrzeni ludzkiego życia. Tak jak krew w naszym organizmie dociera do wszystkich komórek i ożywia je, tak samo działa na nasze duchowe życie Krew Chrystusowa - przekonuje prezbiter.
- Właśnie dlatego tu jesteśmy dzisiaj z całym swoim życiem, z całą nasza codziennością, z radościami i smutkami, z tym co jest naszą troską i codziennym wytchnieniem. Stajemy pod tym cudownym bisztyneckim krzyżem, by dać się obmyć w spływających z Jezusowych ran kroplach jego Najdroższej Krwi. Ten Krzyż ma być naszą chlubą, ten krzyż ma być dla nas znakiem zwycięstwa, niosącym ukojenie wtedy, gdy nam ciężko i źle. Nie chcemy go więcej lekceważyć, nie chcemy nie pamiętać o Krwi na nim wylanej - akcentuje ks. Piotrowski.
Po Eucharystii rozpoczyna się procesja prowadzona przez krzyż łaskami słynący. Niosą go przedstawiciele różnych stanów i wspólnot, niosą grzesznicy, którzy właśnie w krzyżu widzą swoje zbawienie. Po procesji, kiedy krzyż ponownie ustawiono w prezbiterium, wierni podchodzą do niego, kładą swoje dłonie na nogach Chrystusa, szepczą prośby. Niektórzy mają łzy w oczach.