Po raz czternasty odbyła się wyjątkowa pielgrzymka mazurskimi jeziorami i szlakiem rzeki Dajny z Mrągowa do Świętej Lipki. - Fakt, że cały czas są chętni, to najlepszy dowód na to, że potrzebujemy takiego czasu, potrzebujemy wspólnoty, relacji, wyciszenia i celu, do którego wspólnie zmierzamy - mówi ks. Robert Kaniowski.
Ten wodny szlak prowadzi z Mrągowa do Świętej Lipki, do sanktuarium Matki Bożej Jedności Chrześcijan. Wiedzie przez ciszę i błękit wody. Mimo niesprzyjającej aury, ponad pięćdziesięciu pielgrzymów wyruszyło na kajakową pielgrzymkę, by nawiedzić Matkę, tę Matkę, która jest w niebie.
- Jest to coś pięknego, można się wyciszyć, modlić, ale i poznać nowych wspaniałych ludzi. Wnieść w serca ludzi wiele radości w tak trudnym dla niektórych wodnym szlaku. Ofiarowanie trudu tej pielgrzymki jest podziękowaniem za samego siebie, zawierzeniem swojej rodziny Matce Bożej, do której płynie się też w swoich intencjach - mówi organizator Henryk Nikonor.
XIV Pielgrzymka Kajakowa z Mrągowa do Świętej Lipki
Na miejsce startu przychodzi coraz więcej osób. Układają niezbędne rzeczy w kajakach. Żywo rozmawiają. - Lata mijają, a chętnych do wodnego pielgrzymowania nie brakuje, nawet mimo tego, że czasem pogoda nie dopisuje - mówi Henryk. - Można zaplanować termin, ale pogody nie wybieramy, to zawsze jest dar od Boga. Trzeba mieć wdzięczność w sobie za wszystko, co otrzymujemy. Wdzięczność, to nasza wrażliwość serca - uważa.
- Płyniemy do Matki Bożej, a jeśli się kogoś kocha, to nie ma przeszkód nie do pokonania - uśmiecha się. - Myślę, że to nawet jest lepiej, kiedy ma się przed sobą jakieś wyzwanie, że czuję dyskomfort, niewygodę. To jeszcze bardziej uświadamia, po co podejmuję ten trud - podkreśla.
Szlak wodny z Mrągowa do Świętej Lipki zawsze zachwyca, nawet mimo tego, że płynie się czternasty raz. Może dlatego, że za każdym razem ma się w sobie nową historię życia. - To jest przeżycie osobiste, bardzo indywidualne. Pamiętam, kiedy płynąłem pierwszy raz. Ta przyroda, która nas otacza, widziana z perspektywy wody, to coś niezwykłego. Płyniesz i myślisz, że to właśnie specjalnie dla ciebie Bóg tak to stworzył, te lasy trzcin, pomarszczoną od wiatru wodę, szeleszczące liśćmi przybrzeżne drzewa, ptaki, błękit nieba i szarość dzisiejszych chmur. To zatrzymuje, jest idealnym tłem do rozmowy z Bogiem - wyznaje Henryk.
Przygotowania zawsze trwają kilka miesięcy. Trzeba zorganizować ratowników wodnych, zarezerwować kajaki, pobiegać do ludzi dobrej woli, żeby prowiant załatwić. - Ale warto. Dla tych ludzi warto, którzy wychodzą z rana z domów, płyną, myślą, się modlą. Dla ludzi warto. Dla Matki Bożej warto - podkreśla.
Na brzegu stoi Grzegorz z rodziną. - To już kolejna nasza pielgrzymka. Warto, by rodzina była blisko, a w pięknych okolicznościach przyrody reflektowała swoje życie - mówi Grzegorz Jurczak. Owszem, można po prostu wypożyczyć kajak i popływać po jeziorze. - Ale to nie to samo. To byłaby rekreacja, a nie modlitwa. Pływanie bez celu, a nie do Maryi. Matka Boża Świętolipska czeka na nas. Każdy płynie ze swoimi intencjami. Uważam, że to jest to - podkreśla. Bo kiedy po godzinach trudu dobija się do brzegu w Świętej Lipce, czuje się spełnienie, że ten czas był dobry, owocny, potrzebny i ważny. - Cieszę się, że płyniemy razem, choć każdy z nas ze swoimi intencjami. Czas pielgrzymki to doskonała okazja ku temu, żeby porozmawiać, zbliżyć do siebie. Wiadomo, codzienność bywa bardzo szybka - zauważa Grzegorz.
- Oczywiście ta pielgrzymka, to mój pomysł - śmieje się Anna Sieklucka. Wraz z mężem Tadeuszem płyną pierwszy raz. - Pan Henryk mnie namówił. Tak opowiadał, że zapragnęłam popłynąć do Świętej Lipki - wspomina. - To inna pielgrzymka niż te piesze. Będą bolały ręce, a nie nogi - się uśmiecha. - Mamy intencje, w których płyniemy - dodaje.
Każdy, kto płynie, ma nadzieję, że wyrzeczenie spodoba się Bogu, że trud przyniesie błogosławione owoce. - Lubimy robić coś razem, a kiedy jeszcze do tego jest Bóg, to jest i pełnia - mówi Tadeusz. - Myślę, że wtedy życie przeżywa się godniej. Po każdej pielgrzymce żyje się lżej, jest coraz lepiej - dodaje.
Na wodny pielgrzymi szlak wyrusza też ks. Robert Kaniowski, proboszcz parafii bł. Rafała Kalinowskiego w Mrągowie. - To już nasza czternasta pielgrzymka. Zawsze podkreślam, że nie jest to jednorazowa atrakcja turystyczna, a nasza droga przepełniona modlitwą i ciszą. Fakt, że cały czas są chętni, to najlepszy dowód na to, że potrzebujemy takiego czasu, potrzebujemy wspólnoty, relacji, wyciszenia i celu, do którego wspólnie zmierzamy. Pielgrzymka jest tego najlepszym znakiem - uważa prezbiter. - To ważne świadectwo dla mnie, świadectwo naszej wiary - dodaje.
W odniesieniu do otaczającej pielgrzymów przyrody, cytuje wiersz Adama Asnyka: „Za każdym krokiem w tajniki stworzenia, coraz się dusza ludzka rozprzestrzenia i coraz większym staje się Bóg!”. - Korzystając z darów stworzenia, budujemy naszego ducha i relację z Panem Bogiem, i Maryją Panną - podkreśla.
Po wspólnej modlitwie i kapłańskim błogosławieństwie pielgrzyma się rozpoczęła. Kajaki powoli suną po wodzie, z czasem stają się jedynie punktami, które przesuwają się po tafli jeziora.