W Olsztynie odbyło się spotkanie ruchów i stowarzyszeń religijnych archidiecezji warmińskiej.
Spotkanie było okazją do podsumowania zakończonej ewangelizacji archidiecezji warmińskiej, w którą włączały się liczne ruchy oraz wspólnoty. Ks. Hubert Tryk przypomniał, że wszystko rozegrało się tak naprawdę w ciągu 3 dni jesienią 2011 roku, kiedy to abp Wojciech Ziemba zaprosił go na spotkanie odnośnie planów duszpasterskich. - Miałem tylko jeden dzień na przygotowanie. Na modlitwie zrodził się pomysł, że to jest czas, żeby zaangażowały się wspólnoty, żebyśmy dawali świadectwo, żebyśmy zaczęli ewangelizować - opowiada ks. Hubert. - Na spotkaniu przyszedł wreszcie moment, kiedy dopuszczono mnie do głosu. Kiedy to wszystko przedstawiłem, arcybiskup powiedział, że to byłaby rewolucja, ale nie mamy innego wyjścia - przypomniał ks. Tryk. Na spotkaniu wypowiadali się przedstawiciele poszczególnych wspólnot, wiele osób podkreślało, jak ważna jest współpraca ruchów w dziele ewangelizacji, inni podkreślali, że ciągle stoją przed nami nowe zadania. - Kiedy kierujemy zaproszenie do młodych, żeby przyszli do Kościoła, to pewnie część z nich przyjdzie, pewnie ta sam część, co zawsze. A spójrzmy, co działo się w szkołach podczas peregrynacji symboli Światowych Dni Młodzieży - kiedy to my wyszliśmy z kościoła i poszliśmy do nich. To może być nasz kolejny krok - przekonywał ks. Paweł Roszyński.
Padały różne propozycje - ewangelizacja wiosek „od drzwi do drzwi”, diecezjalnej szkoły dla ewangelizatorów, zaangażowania się w katechezę parafialną - naturalną kontynuację ewangelizacji archidiecezji - i wiele innych. - Od kilku lat chodzi mi po głowie temat Kortowiady. To jest pójście jak owce między wilki - mówi ks. Tomasz Pocałujko. - Jestem głęboko przekonany, że na nas czeka Europa, może świat. Trzeba iść za granicę, mamy coś do dania innym i są znaki, że się na nas czeka, że chcą nas zaprosić, ale musimy się do tego dobrze przygotować - poczuć, zrozumieć, nauczyć języka - zaznaczył ks. Tomasz.
Ks. Tomasz Pocałujko: - Jestem głęboko przekonany, że na nas czeka Europa, może świat. Trzeba iść za granicę, mamy coś do dania innym i są znaki, że się na nas czeka, że chcą nas zaprosić, ale musimy się do tego dobrze przygotować Łukasz Czechyra /Foto Gość
Na koniec głos zabrał abp Józef Górzyński, który z mocą podkreślił pozycję w archidiecezji Rady Ruchów Katolickich. - Jakie są grupy i wspólnoty w archidiecezji warmińskiej? Takie, jakie należą do rady, rozumiemy? To nie ma być ciało tylko formalne, ale takie, które wypełnia swoje zadania zlecone przez biskupa. Przedstawicielstwo w radzie ma być powinnością, a nie tylko przejawem dobrej woli - zaznaczył abp Górzyński. Poruszył on także temat ewangelizacji kultury. - Kiedy Ewangelia wchodzi w życie danej społeczności? Kiedy wchodzi w kulturę. Jeśli tego nie ma, to można się zaewangelizować na śmierć, a nie będzie punktu zaczepienia. Jesteśmy teraz na bardzo niedobrym etapie kultury - wycofujemy się ze znaków. Do tej pory było tak, że chrześcijaństwo, wchodząc w świat pogański, brało znaki, które zastawało, i nadawało im znaczenie chrześcijańskie. Teraz mamy dokładnie odwrotnie - powiedział abp Józef. Podkreślił, że nie trzeba tu wielkiego działania, a świadomości i konsekwencji. - To są najprostsze rzeczy, począwszy od stroju, w jakim idziemy na Mszę św. W kościele, tutaj także kilka osób mówiło: „Proszę państwa”. A gdzie nasze: „Bracia i siostry”? To nie jest tylko forma grzecznościowa, to nasze wyznanie wiary. To jest rezygnacja z naszego stylu życia, z kultury chrześcijańskiej. Na tym polu jesteśmy... zaniedbani to lekko powiedziane, zapuszczeni. Musimy odbudować świadomość na tym polu. Rezygnujemy, wycofujemy się z kultury chrześcijańskiej - to, moim zdaniem, jedno z nieuświadomionych pól ewangelizacji. Jeśli to poddamy, to cała reszta będzie tylko dmuchaniem dziurawego balonika. Tu nie trzeba inicjatyw, ale wzajemnego uświadomienia - powiedział abp Górzyński.
Odniósł się także do typowego działania ewangelizacyjnego, jakim jest wizyta duszpasterska, kolęda. - Zdarzają się tacy duszpasterze, którzy mówią, że nie będą niepokoić, pójdą tam, gdzie ich zaproszą. A my jesteśmy przecież posłani tam, gdzie być może na nas nie czekają, w świat taki, jaki jest, który niekoniecznie nam się podoba. I idziemy nie pogadać duszpastersko, a z konkretnym znakiem - pobłogosławić mieszkanie, oddać je Jezusowi. Bo jak Jezus nie weźmie, to przyjdzie taki, co weźmie. A potem trzeba będzie do egzorcystów - powiedział abp Górzyński.
Więcej w numerze 49. "Posłańca Warmińskiego - Gościa Niedzielnego".