Pochodził z rodziny niemieckich Warmiaków, ale był kapłanem służącym wszystkim, niezależnie od ich narodowości.
– Mój brat i kuzynka znaleźli go martwego w drzwiach. Badanie wykazało, że zabiły go dwa strzały w serce. Rzucony granat w stronę jego głowy nie eksplodował – dodaje siostrzenica ks. Ottona. Jak wspomina gospodyni księdza, ks. Ottona chciano pochować na cmentarzu, jednak Rosjanie na to nie pozwolili. – Zajęli plebanię i urządzili w niej swoją komendanturę. My musieliśmy się przenieść do wikarówki – mówi Joanna Ziemicka. – Mój brat zrobił trumnę i w następną niedzielę, 28 stycznia 1945 r., wujek został pochowany. Miejsce wiecznego spoczynku znalazł w kościele przed ławkami dla kobiet. Uroczystą Mszę św. odprawił mój brat, który 14 dni później został deportowany aż za Ural, gdzie według relacji naocznych świadków zmarł w maju 1945 r. na tyfus w obozie pracy – wspomina siostrzenica ks. Ottona. Rok później trumnę z ciałem kapłana wykopano, by w święto Matki Bożej Bolesnej, po Mszy św. żałobnej odprawionej przez ks. Edwarda Barkowskiego, pochować ciało ks. Langkaua na miejscowym cmentarzu.
Gorliwy kapłan
Ksiądz Otto Langkau z wielką otwartością odnosił się do polskich i niemieckich Warmiaków. Dlatego odprawiał nabożeństwa i głosił kazania zarówno w języku polskim, jak i niemieckim. Wynikało to z tego, że rozumiał konieczność godnego współistnienia Niemców i Polaków. Jako proboszcz parafii w Bartągu wznowił w 1917 r. działalność Bractwa Opatrzności Bożej, do którego w ciągu kilku lat wstąpiło ponad 6 tys. osób. Ze względu na rozrastającą się parafię rozbudował istniejący kościół i przeprowadził niezbędne remonty.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się