W Olsztynie robi się biało-czerwono. Fenomen socjologiczny, poczucie wspólnoty narodowej, odzyskiwanie tożsamości …. Ciekawe to wszystko… Tacy jesteśmy na Euro 2012. Czyli historia lubi się powtarzać. Igrzyska są, chleb, na jakimś tam poziomie jest, ale… gdyby nie to „ale”, wszystko byłoby wspaniałe. W tych fenomenach są tarcia… jednym strefa kibica pasuje, inni krzyczą, że Orlika na osiedlu trzeba zamknąć, przeszkadza, zakłóca ciszę. Twierdzenia o roli wychowawczej sportu (czytaj piłki nożnej) są coraz częstsze. Zgodzę się z tym, pod jednym warunkiem, że sport (czytaj piłka nożna) zostanie odkomercjalizowany i piłka znowu będzie sportem… Wtedy będę kibicował, będę odczuwał wspólnotę, będę tożsamy, dam się zweryfikować socjologicznie – jako Polak-Kibic.
Dlaczego tak? Puby zapełnią się kibicami… piwo lać się będzie strumieniami, pod stadionami nie jeden dostanie bęcki, pokojowe sportowe zachowania… Będą pokojowo zabezpieczane przez uzbrojonych policjantów… służby już są postawione w stan podwyższonej gotowości. Wniosek jest zatem bardzo logiczny i spójny, cała ta organizacyjna machina jest wentylem bezpieczeństwa… dziś dla Europy – wszak to mistrzostwa tego kontynentu, za kilka lat… dla świata, kiedy być może wejdziemy po kwalifikacjach do elitarnego grona ubiegającego się o miano mistrzów świata. Lud musi się bawić… mieć swoje igrzyska, zostanie otępiony, znieczulony, pozbawiony wrażliwości. Kto spije śmietankę – kombinatorzy i politycy… Po Euro przyjdzie jedno, straszny kac, przecież to nie tak miało być…
Wiem, że to pesymistyczne nastawienie. Wiem, że nie wchodzę w cały ten chór piewców sukcesu związanego z Euro 2012 i nie ma to nic wspólnego z moimi poglądami politycznymi. Raczej jest to zdrowy rozsadek, który podpowiada mi, iż imperatorzy urządzali igrzyska, żeby podnieść swoje notowania społeczne i ugasić gniew. Igrzyska to taki manipulacyjny wentyl…
Żeby nie było - będę kibicował naszym, uwielbiam sport, tylko niech w końcu będzie on sportem…