O kursach krawieckich, symbolach komunizmu i powojennych sierotach z s. Adrianą Gronkiewicz, rozmawia ks. Piotr Sroga.
Ks. Piotr Sroga: W tym roku siostry obchodzą jubileusz 150. rocznicy urodzin bł. Bolesławy Lament. Kiedy wasze zgromadzenie rozpoczęło pracę na Warmii?
s. Adriana Gronkiewicz: Siostry przybyły na Warmię w roku 1945. Najpierw do Olsztyna przy św. Józefie, Mrągowa, Ornety, Nowego Dworu, Giżycka, Szczytna. Później do Reszela (1946), Olsztyna przy ul. Kopernika (1952), Olsztynka (1953), Świętej Lipki (1954), Nidzicy (1954). W Giżycku założyłyśmy gimnazjum. Dyrektorką była s. Jadwiga Strauch. Ta placówka istniała do 1953 roku. Były to czasy stalinowskie. Najpierw przejęto szkołę, bo jedna z sióstr zdjęła ze ściany dekorację zawierającą komunistyczne symbole. Za to wygoniono nas i pozbawiono placówki.
W Olsztynie do dziś mieszkają siostry na ul. Jagiellońskiej. Jaka jest historia tego domu?
– Budynek jest własnością parafii św. Józefa. Na początku założyłyśmy w nim sierociniec. Taka placówka znajdowała się także w Mrągowie. Był to czas naszego osiedlania się na Warmii. W latach 1945–1947 powstało na tych terenach 10 wspólnot zakonnych. Przybyły tu po II wojnie światowej głównie siostry z Wileńszczyzny. Trzeba było wtedy zdecydować – albo zostajemy w ZSRR, albo wyjeżdżamy. Wiele sióstr wyjechało.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Dostęp do treści jest ograniczony Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się