Już niedługo, wyciągając z piasku muszelkę, którą wyrzuciły fale Bałtyku na plażę, zapewne znajdę informację: „wyprodukowano w…”.
Urlop i… po urlopie. Ale jak to przy każdym wyjeździe bywa, dzieci muszą przywieźć z sobą jakąś pamiątkę. I zaczyna się szukanie, w końcu jest pomysł – kupujmy magnesy na lodówkę. Jakieś widoczki, a na nich: charakterystyczne dla regionu zabytki, morze, jakiś kuter. W końcu my szczęśliwi, dzieci jeszcze bardziej, bo każde w dłoni trzyma wymarzoną pamiątkę znad morza – magnesik na lodówkę. Wracamy do domu. Wyjmujemy piękny magnesik, kolorowy, estetyczny, jest i nazwa nadbałtyckiej miejscowości – Karwia. Jednak kiedy odklejamy cenę, na metce ukazała się informacja: „Wyprodukowano w Chinach”. I zrobiło się dziwnie głupio. Sam nie wiem czemu, ale wcześniej wyobrażałem sobie, że ktoś siedzi w domu, lepi ten magnesik, mozolnie maluje jego szczegóły, na końcu nakreśla nazwę polskiej miejscowości. Taka chałupnicza praca. A okazało się, że ta pamiątka ma tyle wspólnego z polskim morzem, co wiszące na tym samym straganie ciupagi. Pewnie one też były strugane przez górala prosto z Chin.