Zwoje mózgowe tak swędziały artystów, że aż co niektórzy musieli się rozebrać, by powstała "sztuka" przez wielkie „S”.
Miałem ogromną potrzebę wpisania się w olsztyński niezwykły IV Festiwal Improwizacji „Dzianie się”, kiedy to „poukładana i przewidywalna przestrzeń miasta zmieni się nie do poznania” – zapewniali organizatorzy. A co, ja też chcę zmienić swoje miasto, może gdzieś drzewo zasadzić, trawę pomalować, może jakieś gniazdo bociana na wieży ratusza zamocować. I kiedy tak myślałem, to zwątpiłem w siebie, bo ani ja jakoś wybitnie wykształcony, ani z wielkiego ośrodka, a i do sztuki nie mam talentu. Przyjadą artyści i oni sprawią, że coś się będzie dziać. I działo się… W ramach sztuki na najwyższym możliwym poziomie, w Miejskim Ośrodku Kultury w Olsztynie, klęczała naga kobieta. Ale proszę nie myśleć, że to pornografia, że jakieś wykorzystywanie w niecnych celach reklamowych nagości. Nie oburzajcie się więc ani katolicy, ani feministki. To była po prostu WIELKA SZTUKA – tzw. performance – do której my nie dorośliśmy, aby ją zrozumieć. Nie dziwią więc komentarze w Internecie. „No i widzów nie zabrakło, a i kablówka miała w końcu co pokazać. Czekali pewnie, aż jej nogi zdrętwieją… Bardzo fajne przedstawienie. Godne Olsztyna, bo to tylko Olsztyn i teatr powinien ograniczyć się do tylko jednej, gołej aktorki. I wystarczy” – napisała osoba pod pseudonimem „Koza”. „Dziwna schiza. Te performance są oparte na jakiś dziwnych elementach sztuki. Ciężko to nazwać w sumie czymś konkretnym. Mam wrażenie jakby artystów swędziały zwoje mózgowe i tylko w ten sposób mogą się w nie podrapać” – napisała „Rasta”. A „Lucek” zmagania artystów w ramach performance ujął w jednym zdaniu: „Obrazy jak z psychiatryka”. W tym wszystkim najważniejsza jest jedna rzecz, że w Olsztynie jest ciągłe „Dzianie się”. Dziś wiem, że moja wizja sztuki nie dorównuje bowiem tej zaprezentowanej podczas Festiwalu Improwizacji „Dzianie się”.