Drugi dzień rekolekcji „Któż jak Bóg” upłynął pod hasłem „Syn Boży – walka duchowa w przestrzeni VI przykazania”.
Jako, że sam pracuje w mediach od 20 lat, Leszek Dokowicz w pierwszych słowach uzmysłowił zebranym w kościele Chrystusa Odkupiciela Człowieka w Olsztynie, że kiedy my włączamy telewizor dla danego programu, to jego producent myśli tylko o tym, gdzie wcisnąć reklamę, bo na tym zarabia się najwięcej. – Są trzy najważniejsze rzeczy, które przykuwają uwagę widza – przemoc, seksualność oraz dobre kino z dobrymi aktorami – mówił prowadzący. Jako, że jednak dobre kino pociąga duże nakłady finansowe, najczęściej producenci stosują dwie pierwsze metody przyciągania widza. Zalewa nas fala brutalności i seksualności po to, by utrzymać wysoki poziom adrenaliny i nie przełączać kanału.
W kioskach na ulicy na wysokości wzroku dzieci umieszczane są czasopisma, z których wszędzie woła przemoc i seks. Na filmie fotograf Jarek opowiadał, że jego ogromny problem z masturbacją zaczął się od małych rzeczy – gazetki, zdjęcia. Potem jednak konieczne były coraz mocniejsze doznania – najęcie się do pracy, w filmach pornograficznych, by być bliżej. Nawet na terapii jakikolwiek obraz – choćby kobieta z większym dekoltem – wywołuje u niego wielkie wyobrażenie i nienaturalne pożądanie. Tymczasem reklamy w TV i na billboardach działają tak samo, zalewają naszą rzeczywistość i wręcz gwałcą nasze prawa.
Kolejny problem to współżycie, które młodzież zaczyna coraz wcześniej. Na zachodzie – a i w Polsce można to już coraz częściej obserwować – sytuacja wygląda tak, że gdy tylko dziecko zaczyna się z kimś spotykać, a rodzice widzą, że coś może z tego być prowadzą córkę do lekarza po odpowiednie tabletki. – To jest jasny przekaz dla tej dziewczyny – mogę to robić, byle się tylko zabezpieczyć. Drugim przekazem jest to, że dziecko jest złe skoro trzeba się przed nim zabezpieczać – tłumaczył Leszek Dokowicz. Jednak grzech rodzi kolejny grzech – niechciana ciąża, aborcja, a gdy wreszcie jest „odpowiedni czas” na dziecko – in vitro. Poruszające było świadectwo lekarza z Belgradu, który dokonał ok. 55tys. aborcji. Doznał szoku, kiedy przy przeprowadzaniu 9. aborcji u tej samej kobiety (!), w dodatku z rodziny, przy wyciąganiu – jak mu się wydawało tkanki ciążowej – pojawiła się najpierw ręka i noga (które powinny być zmiażdżone), a potem bijące jeszcze serce. Wtedy zrozumiał, że to człowiek.
Podczas konferencji, na chwilę przed adoracją Najświętszego Sakramentu pojawiło się też zdjęcie cudu eucharystycznego z Sokółki. – Chrystus chce, żebyśmy uwierzyli, że to naprawdę On. Krzyczy: „Zobaczcie, to Ja!” – tłumaczył reżyser. Prosił również, by w swoich modlitwach pamiętać nie tylko o dzieciach nienarodzonych – one przecież są w niebie – ale o wszystkich, którzy mieli związek z aborcją. Nie tylko lekarze, ale cały zespół i wszyscy, którzy mogli, ale nie przeszkodzili temu zabójstwu.