Dobromir „Mak” Makowski, nawrócony raper, spotkał się w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie z młodzieżą przygotowującą się do Sakramentu Bierzmowania. I opowiedział im swoją historię.
Jego świadectwo zatytułowane „Byłem marionetką diabła” zaczyna właściwie od początku swojego życia. - Do domu dziecka trafiłem, kiedy miałem 1,5 roku, bo mama i tata poszli siedzieć – mówi raper. A potem było już właściwie tylko gorzej – rodzice alkoholicy, bicie dzieci, nawet szczucie psami, drobne kradzieże, ucieczka z domu w wieku 11 lat, co skończyło się pobytem w pogotowiu opiekuńczym. Tam poznał naprawdę zepsutych młodych ludzi, wychowywanych w środowisku recydywistów, złodziei. – Bili młodszych chłopców, wykorzystywali seksualnie dziewczyny. Ja miałem 11 lat, oni po 18 – opowiada Dobromir. Wtedy też poznał rozpuszczalnik i zaczęło się ćpanie. Staczał się coraz bardziej – kolejne kradzieże, coraz poważniejsze, bijatyki, mocniejsze narkotyki. Jego organizm był tak zniszczony, że nie mógł poprawnie sklecić dwóch zdań. Ale jak sam mówi – nie ma takiego doła, z którego Bóg wyciągnąć nie zdoła. Teraz wie, że Bóg ciągle był obecny w jego życiu, mimo że Mak wyzywał Go od najgorszych i postanowił, że pokaże wszystkim, że świat nie jest dobry. – Wiem, że przekroczyłem pewną granicę sfery duchowej, której człowiek nie powinien przekraczał. Kiedyś, w mieszkaniu na trzecim piętrze widziałem za oknem demony, które machały na mnie i wołały „Chodź do nas”. Pewnie wielu z was widziało już film „Jesteś Bogiem”? Jestem pewien, że te same demony wyciągnęły przez okno Magika – opowiadał na spotkaniu z młodzieżą.
W końcu Mak, dzięki wierze, wyszedł na prostą – mimo że przez całe życie wszyscy wokół powtarzali mu, że jest zerem i do niczego się nie nadaje skończył technikum i dostał się na AWF – człowiek, który palił, pił i ćpał przez naprawdę długi czas.
Teraz stara się przekonać młodych ludzi, że naprawdę warto zaufać Bogu, nawet jeśli cały świat jest temu przeciwny. – Moi koledzy ciągle się ze mnie śmieją, mówią, że jestem leszczem. Tak, jestem leszczem – leszczem Jezusa. Ale na końcu okaże się, kto był prawdziwym leszczem – mówi Dobromir. – Bo jeśli ja się pomyliłem to nic – jestem po prostu lepszym człowiekiem. Ale jeśli to oni się pomylili to mogą złapać niezłego zonka.