Piłeś? Nie jedź! - każdy zna to hasło, prawie każdy się z nim zgadza. Ale podobno każdy ma prawo do chwili słabości...
Dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego Andrzej Sz. spowodował w nocy z piątku na sobotę kolizję drogową. Najbardziej bulwersujący jest jednak fakt, że był pod wpływem alkoholu – w wydychanym powietrzu miał 1,2 promila alkoholu. Na razie został ukarany mandatem, zatrzymano mu prawo jazdy, teraz czeka go jeszcze rozprawa w sądzie. Dyrektor WORD często wypowiadał się w mediach i podczas licznych debat na temat bezpieczeństwa jazdy i karygodności jazdy pod wpływem alkoholu. Pamiętam, jak podczas spotkania z młodzieżą w „samochodówce” przypominał młodym kierowcom, że wsiadając do samochodu biorą oni odpowiedzialność również za innych. Teraz na szczęście nic się nikomu nie stało. Dyrektor tłumaczy, że postąpił wbrew wszelkim zasadom i nie wie, czym się kierował prowadząc samochód po spożyciu alkoholu. – Myślę, że każdy ma jakieś chwile słabości – dodał w wywiadzie radiowym.
Oczywiście, tylko trzeba jeszcze umieć za te chwile słabości ponieść odpowiednie konsekwencje. Dyrektor WORD przeprosił za swoje zachowanie i oddał się do dyspozycji marszałka województwa. Przyznam szczerze, że z zaciekawieniem będę śledził losy tego „oddania”, bo ostatnio tego typu sytuacji jest w naszym kraju dość sporo. Wystarczy przypomnieć choćby międzynarodową kompromitację z „basenem narodowym”. Wtedy też minister Mucha „oddała się do dyspozycji” premiera. Wtedy winny się nie znalazł. Teraz winny wydaje się oczywisty, ale oddanie się do dyspozycji marszałka zamiast złożenia rezygnacji ze stanowiska znamionuje liczenie na łaskę. Honor dyktuje tu jedyne słuszne wyjście – niestety tutaj, jak i wielu innych wypadkach, honoru zdecydowanie zabrakło.
Dla porównania przykład zza oceanu – szef Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) gen. David Petraeus złożył rezygnację z powodu... zdrady małżeńskiej. W świecie wywiadu taka sytuacja może być szczególnie niebezpieczna – kochanka może być przecież agentem obcego wywiadu, ale jednak pewien standard został zachowany. Nawaliłem, odchodzę. U nas niestety standardem jest ostatnimi czasy postawa wyczekiwania – nawaliłem, ale zbadajcie sprawę, przemyślcie spokojnie, w końcu każdy ma chwile słabości.
W wypadku dyrektora WORD nie wyobrażam sobie innego scenariusza jak jego odejście. Ostatnio jednak coraz mniej rzeczy mnie w naszym kraju dziwi, także będę cierpliwie czekał.