W parafii Miłosierdzia Bożego w Olsztynie spotkali się uczestnicy pieszych pielgrzymek do Ostrej Bramy i do Częstochowy.
Obecność na pielgrzymce nie była koniecznością – zaproszeni byli wszyscy sympatycy pielgrzymowania, ci, którzy dopiero planują pątniczą drogę, oraz młodzież. Chodziło o to, by razem przeżyć modlitewny wieczór i dać świadectwo wiary. Spotkanie rozpoczęło się Mszą św., której przewodniczył ks. prał. Józef Romanowski, proboszcz parafii na Nagórkach. W homilii dziękował młodym za przybycie na spotkanie i za świadectwo wiary, jakim niewątpliwie jest każda pielgrzymka. Za wzór stawiał im Maryję, która – jego zdaniem – była pierwszym pielgrzymem.
Po Eucharystii swoje świadectwo przedstawił Dobromir „Mak” Makowski, człowiek, o którym można powiedzieć, że wygrał walkę ze złym duchem. Dobromir, nawrócony raper, nie po raz pierwszy przybył do Olsztyna, a jego opowieść o życiu pełnym trudności porusza za każdym razem.
Swoje świadectwo, zatytułowane „Byłem marionetką diabła”, zaczyna właściwie od początku życia. – Do domu dziecka trafiłem, kiedy miałem 1,5 roku, bo mama i tata poszli siedzieć – mówi raper. A potem było już właściwie tylko gorzej – rodzice alkoholicy, bicie dzieci, nawet szczucie psami, drobne kradzieże, ucieczka z domu w wieku 11 lat, co skończyło się pobytem w pogotowiu opiekuńczym. Tam poznał naprawdę zepsutych młodych ludzi, wychowywanych w środowisku recydywistów, złodziei. – Bili młodszych chłopców, wykorzystywali seksualnie dziewczyny. Ja miałem 11 lat, oni po 18 – opowiada Dobromir. Wtedy też poznał rozpuszczalnik i zaczęło się ćpanie. Staczał się coraz bardziej – kolejne kradzieże, coraz poważniejsze, bijatyki, mocniejsze narkotyki. Jego organizm był tak zniszczony, że nie mógł poprawnie sklecić dwóch zdań. Ale – jak sam mówi – "nie ma takiego doła, z którego Bóg wyciągnąć nie zdoła". Teraz wie, że Bóg ciągle był obecny w jego życiu, mimo że "Mak" wyzywał Go od najgorszych i postanowił, że pokaże wszystkim, że świat nie jest dobry. – Wiem, że przekroczyłem pewną granicę sfery duchowej, której człowiek nie powinien przekraczać. Kiedyś w mieszkaniu na trzecim piętrze widziałem za oknem demony, które machały na mnie i wołały: „Chodź do nas”. Pewnie wielu z was widziało już film „Jesteś Bogiem”? Jestem pewien, że te same demony wyciągnęły przez okno "Magika" – opowiadał na spotkaniu z młodzieżą.
W końcu "Mak", dzięki wierze, wyszedł na prostą – mimo że przez całe życie wszyscy wokół powtarzali mu, że jest zerem i do niczego się nie nadaje, skończył technikum i dostał się na AWF. Człowiek, który palił, pił i ćpał przez naprawdę długi czas.
Teraz stara się przekonać młodych ludzi, że naprawdę warto zaufać Bogu, nawet jeśli cały świat jest temu przeciwny. – Moi koledzy ciągle się ze mnie śmieją, mówią, że jestem leszczem. Tak, jestem leszczem – leszczem Jezusa. Ale na końcu okaże się, kto był prawdziwym leszczem – mówi Dobromir. – Bo jeśli ja się pomyliłem, to nic – jestem po prostu lepszym człowiekiem. Ale jeśli to oni się pomylili, to mogą złapać niezłego "zonka".
Po świadectwie Dobromira uczestnicy spotkania udali się na agapę, a po niej uwielbili Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.