Pan Bóg łaskawy jest i miłosierny, a więc nie pogniewa się tylko dlatego, że w jedną niedzielę nie pójdziemy na Mszę św.
Zbliża się koniec roku, a wraz z nim koniec wielu szałowych kolekcji przeróżnych producentów ubrań, butów, torebek, pasków i portfeli. Czasem mam wrażenie, że w te dni kończy się u wielu i zdrowy rozsądek. Korki tworzące się przy ulicach dojazdowych do centrów handlowych, zapchane parkingi i tłumy przelewające się po galeriach – to obraz przedstawiający naszą nową świecką tradycję. Co nieuniknione, w ten wielkomiejski szał włączają się również mieszkańcy mniejszych miejscowości: Nidzicy, Szczytna czy Ostródy etc. i wsi. Wyjazdy na zakupy do Olsztyna, a nawet Warszawy czy Gdańska, stały się bowiem częścią rodzinnego życia. Jak ogólnie wiadomo, najlepszym dniem na takie „handlowe” wycieczki jest, oczywiście, niedziela. Bo każdy wie, że Pan Bóg łaskawy jest i miłosierny, a więc nie pogniewa się tylko dlatego, że w jedną niedzielę nie pójdziemy na Mszę św., jednocześnie zmuszając innych do pracy.
Wydaje mi się, że sam Kościół powinien wyjść naprzeciw potrzebom wiernych. Przed wyjściem z galerii handlowych powinny stać konfesjonały, a kapłani w ramach końca szału zakupów powinni udzielać wychodzącym rozgrzeszenia. Kiedyś – idąc za głosem postępowych środowisk – zastąpią ich automaty. „Byłem w niedzielę na zakupach i opuściłem niedzielną Mszę św. Bardzo tego żałuję” – powiemy, wrzucając do niego złotówkę. A automat wypluje z siebie karteczkę z napisem: „Udzielam ci rozgrzeszenia”. Tylko czy w owych czasach będzie jeszcze coś takiego, jak sumienie? Bo jeśli nie, wtedy nastąpi prawdziwy koniec świata.