Billboard, hasło i krótka rozmowa. Później kilka godzin rozmyślań. A efekt? Przeczytajcie sami.
Stanąłem przed blokiem. Przez dłuższy czas spoglądałem na wiszący billboard. Wyjąłem aparat.
– Co pan tu robisz? Mieszkanie chcesz kupić? – zapytał wsiadający do samochodu mężczyzna.
– Nie. Zdjęcie chcę zrobić – odpowiedziałem.
– A pan po której stronie? Tej, tu? – mówiąc wskazał palcem na plakat. – Czy pan jest po drugiej stronie?
– Po drugiej.
– A to dobrze. Kościół istnieje już ponad 2000 lat, a oni chcą go głupimi hasłami obalić. Idioci! – skwitował. Machnął ręką i się zaśmiał. Wsiadł do żółtego samochodu. Odjechał. A ja zostałem z myślą, że chcę o tym billboardzie napisać, wyrazić swoje zdziwienie, że coś takiego wisi na jednym z olsztyńskich bloków, który stoi przy ul. Wojska Polskiego. Zrobiłem kilka zdjęć.
Kiedy przyjechałem do domu, obejrzałem zdjęcia. „Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam” – po raz kolejny czytam hasło. I nic. Pustka. Zapewne wypływa ona z pustki hasła, które czytam. Z hasła, które nie ma nic wspólnego z prawdą, któremu za fundament służy z zasady fałszywe założenie: „Boga nie ma”. A On jest. Przecież widzę i czuję to każdego dnia. Tak, że nie ma o czym pisać, bo pisanie czegoś więcej byłoby niczym rozmowa z daltonistą o subtelnych odcieniach kolorów. Szkoda czasu. Prawda, Boże? Lepiej porozmawiać z Tobą.