Trzeba iść do polityki

W Instytucie Kultury Chrześcijańskiej im. Jana Pawła II w Olsztynie wykład "O wierzących w społeczeństwie - co wolno katolikowi?" wygłosił Bartosz Orliński.

Bartosz Orliński pracuje w "Gazecie Olsztyńskiej", prowadzi również portal wiara.wm.pl. – Ma on świadomość, jakie jest powołanie człowieka świeckiego w Kościele i nie jest bierny – to powołanie chce realizować zgodnie z tym, co już osiągnął i co jeszcze przez swoje życie, rozwój duchowny i intelektualny osiągnie – zapowiedział prelegenta ks. Stanisław Kozakiewicz, dyrektor IKCh.

Wykład był w zasadzie kontynuacją artykułu jaki w pod tym samym tytułem ukazał się jakiś czas temu w "Gazecie Olsztyńskiej". Jak przyznał Bartosz Orliński, inspiracją do tego artykułu oraz wykładu była osoba wiceministra sprawiedliwości Michała Królikowskiego, znakomitego prawnika, którego jednak dymisji chciały niektóre ugrupowania polityczne z prostego powodu – jest katolikiem (nawet oblatem benedyktyńskim) i się z tym nie kryje. – Wiele osób publicznych przyznaje się do swojej wiary np. w trakcie kampanii wyborczej, ale kiedy przychodzi czas na podejmowanie decyzji, na konkretne głosowanie, wtedy wstrzymują się od głosu albo głosują wbrew temu, co mówi Kościół. Tłumaczą potem, że w Sejmie reprezentują wszystkich i w głosowaniu nie mogą kierować się swoją wiarą. Ale przecież skoro głosują przeciw Kościołowi to mnie wcale nie reprezentują – zauważył Orliński.

Zwrócił też uwagę na to, że ludzie uczciwi często słyszą, żeby trzymali się z dala od polityki, bo to na pewno nie dla nich. – To straszne przekonanie. Jeśli będziemy trzymali ludzi uczciwych z dala od polityki, to nie dziwmy się, że będą tam ludzie nieuczciwi albo nieudacznicy. Żyjemy w kraju o ustroju demokratycznym, kraj zmieniamy za pomocą ustaw, zmieniają go politycy. Jeżeli chcemy zmienić nasz kraj na lepsze to właśnie przez wejście do polityki. W naszej polityce jest zdecydowanie za mało katolików – zauważył Bartosz.

W swoim wystąpieniu przypomniał też pomysł sprzed lat, który zakładał powstanie partii katolików. – Pana Boga nie da się zmieścić w wąskie ramy partii politycznej. Przecież przy kwestii np. podatków jeden będzie chciał państwa opiekuńczego, inny wręcz przeciwnie – państwa, które nie wtrąca się w sprawy obywateli. Będzie kłótnia, ktoś odejdzie z partii i co? Przestanie być katolikiem? – pytał słuchaczy Orliński.

Mówił też dużo o świadomości politycznej. – Może się wydawać, że polityka jest gdzieś daleko, w Warszawie i jeszcze dalej i nas nie dotyczy. A przecież w kilku, kilkunastu przedszkolach zaczęto realizować programy gender. Ktoś na górze musiał na to wyrazić zgodę, ktoś musiał dać na to pieniądze. Polityka, która wydaje się odległa, tak naprawdę wpływa też mocno na nasze życie. Tak samo kilka miesięcy temu pojawiały się głosy, że Kościół nie powinien tyle mówić o gender, bo robi im tylko świetną reklamę, lepiej siedzieć cicho. Gdyby tak było, to te programy nadal byłyby wprowadzane, tylko nikt by o tym nie wiedział. Taktyka, że jak się nie mówi o złym to ono się rozmyje i zniknie – nie działa. Zło na świecie dzieje się wtedy, kiedy dobrzy ludzie milczą i nic nie robią – zaznaczył Bartosz Orliński.

W swoim wykładzie mówił również o tolerancji, która stała się bożkiem zachodnich cywilizacji, ale też o dobrych chęciach katolików, które media wykorzystały przeciwko nim – jak słowa abp. Michalika o ofiarach pedofilii. – Żyjąc w świecie mediokracji musimy bardzo uważać na to, co robimy i co mówimy. Zawsze mnie uczono, że jak chcę zrobić jakąś akcję ewangelizacyjną, to trzeba lecieć do kościoła, uklęknąć przed Najświętszym Sakramentem i godzinę się modlić, zapytać Pana Boga czy On też chce, żebyśmy to robili. Jeśli powie, że tak to możemy działać. Taki powinien być początek wszystkich naszych działań. Bez Boga nie damy rady oprzeć się temu, co się dzieje na świecie.  

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..