Wielu uważa internet za inny świat. Tam możemy być, kim chcemy, możemy mówić i robić, co nam się podoba. Tam nie ma takiej odpowiedzialności za słowa i czyny...
Policyjni eksperci z zespołu wsparcia zwalczania cyberprzestępczości komendy wojewódzkiej policji w Olsztynie pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Olsztynie zakończyli działalność popularnego internetowego serwisu filmowego.
Serwis umożliwiał użytkownikom oglądanie on-line, a także ściąganie filmów oraz seriali, których w bazie serwisu było około 100 tys. Dostęp był płatny - od 2,46 zł za jeden dzień, do 369 zł za dostęp dożywotni. Jego popularność była ogromna – 1,5mln użytkowników, a dla właścicieli zyski dochodzące nawet do 300 tys. złotych miesięcznie. Tyle tylko, że wszystko to nielegalnie.
Podobnych serwisów jest mnóstwo – w regulaminach oczywiście odcinają się od łamania praw autorskich, serwery, na których działa serwis, są w innych krajach, także zamknąć taki serwis nie jest łatwo. Z pewnością pojawią się kolejni, którzy na nielegalnym procederze będą chcieli zrobić złoty interes.
Dziwi mnie jednak, że wielu ludzi, którzy wiedząc o nielegalności tego typu serwisów, dalej z nich korzystają. Argumentują to tym, że bilety do kina są drogie, w TV nic nie ma, a legalne serwisy są albo straszliwie drogie, albo ich oferta jest nie do przyjęcia. Dobrze, wszystko to prawda, ale czy to znaczy, że możemy czuć się usprawiedliwienie i korzystać z nielegalnych źródeł? Przecież skoro nie stać mnie na samochód, jaki chcę, to albo kupuję coś tańszego, albo po prostu chodzę pieszo. To, że chcę mercedesa, a jest dla mnie za drogi, nie oznacza, że mogę sobie go wziąć z salonu bez pytania. Oczywiście, skala przestępstwa nie ta, ale jednak „nielegalność” działania taka sama.
Inni tłumaczą, że oni żadnego przestępstwa nie popełniają, a to właściciele serwisów działają nielegalnie. Niby tak, ale wracając do przykładu mercedesa – czy będę jeździł samochodem, który ktoś mi da, a wiem, że pochodzi z kradzieży?
Oczywiście, że nie wszyscy mają świadomość tego, że oglądają filmy nielegalnie. Wszelkie regulaminy i zapisy są mocno zagmatwane i często trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy dany serwis działa legalnie, czy nie. Tutaj, jak w wielu sprawach, najlepiej słuchać się sumienia – jak się pojawiają wątpliwości, to lepiej odpuścić. Nie ma co ryzykować. A VII przykazanie obowiązuje też w internecie.