Jakże czyste i wielkie musiały być to przeżycia, jeśli ludzie dziś jeszcze wzruszają się na samą myśl o tym, co przeżyli.
Dziś ludzie próbują pamięcią sięgnąć do chwil sprzed 9 lat, kiedy mokrymi oczami gapili się w ekran telewizora, czując, że oglądają kawał historii. Po czasie nawet niewierzący i wrogo nastawieni do Kościoła przyznali się, że były to dla nich chwile wyjątkowe i niepowtarzalne. Taki był też Jan Paweł II.
Warmia została także dotknięta ostrzem smutku i tego duchowego huraganu. Pamiętam, niespotykaną już w późniejszym czasie, społeczną jedność, jakiej się doświadczało w sferze publicznej. Przytoczę dwa przykłady. Zostało mi w pamięci wsiadanie i jazda "czerwoniakami". W tych dniach często ludzie pozdrawiali się: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, i to obce sobie osoby wypowiadały te słowa bez krępacji. Pewnego razu jechałem na uroczystości i na jednym z przystanków wsiadła grupa kleryków. Na twarzach pasażerów pojawiły się uśmiechy i głośne pozdrowienia. Kiedy dziś wyciągam tamtą chwilę z pamięci, zdaje mi się ona snem, czymś z innego świata. Jadąc autobusem w sutannie, rzadko słyszę obecnie pozdrowienie, o uśmiechu nie wspominając. Częściej jest obojętność i odwracanie głowy. 90 proc. katolików w autobusie i ksiądz, co jest jak powietrze.
Sprzed 9 lat pamiętam jeszcze taki obrazek: idę przez miasteczko akademickie, a tu nagle podbiega grupa studentów. Zdyszanych i rozemocjonowanych. „Proszę księdza, niech nas ksiądz wyspowiada!”. I tak pod pobliską lampą ustawiła się kolejka młodych mężczyzn, a ja nie mogłem opanować wzruszenia, bo wiedziałem, że są to pierwsze cuda zmarłego papieża.
Trzeba przypominać tamte chwile i odświeżać ludzką pamięć, gdyż wtedy wiele osób doświadczyło Bożej miłości. A to bezcenny dar.