Centrum alarmowe. Czasami ktoś płacze w słuchawkę, dzieje się dramat. Ktoś już nie żyje albo chce się zabić. 112 ratuje życie. Dosłownie.
Pierwszy dyżur… był straszny. Odebrałem zgłoszenie i słyszę: „Chce popełnić samobójstwo” – opowiada Maurycy. – W ciągu piętnastu minut udało mi się wyciągnąć od człowieka adres, imię, nazwisko. Cały czas z nim rozmawiałem. Służby zdążyły do niego dojechać. Straszna adrenalina. Wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że czyjeś życie zależy od tego, co zrobię – mówi. – Zdarzyło mi się kilkakrotnie rozmawiać z samobójcą. Ktoś jest załamany, trzeba mu pomóc. A nie jest łatwo, kiedy rozmawia się z kimś, kto stoi na krawędzi – dodaje Marika. – W takich rozmowach najważniejsze jest, aby desperat zaufał. Nie da się tego nauczyć. Żadne zajęcia nie oddadzą sytuacji na żywo – zapewnia Maurycy. – Chyba nikt z nas nie zdawał sobie do końca sprawy, o jaką pracę się ubiega. Dopóki się tu nie usiądzie i nie zacznie odbierać telefonów, trudno sobie wyobrazić, jak wygląda dyżur – zapewniają operatorzy Centrum Powiadamiania Ratunkowego (CPR).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.