Dotyka nas nasze przemijanie, sączenie się co dnia, wiotczenie, kolejna zmarszczka, kolejny zgubiony włos.
Tę noc spędzamy różnie. Bawimy się na przyjęciach, domowych imprezach, wśród przyjaciół lub w gronie najbliższej rodziny. Niektórzy idą do kościoła, by podziękować Bogu za miniony rok.
Każdy ma poczucie jakiegoś przełomu, zmiany, budzą się nadzieje na lepsze jutro. Niektórzy postanawiają, że coś zmienią w swoim życiu, bo trzeba, a przekroczenie granicy roku jest ku temu dobrą okazją. Inni z nostalgią wpatrują się w miniony czas, niespodziewane rozstania, kiedy najbliżsi zdradzili nas i odeszli do Pana, niespełnione miłości, niechciane zmiany, a może sukcesy, które odebrały dech w piersiach, takie nasze cuda, choć boimy się wśród znajomych o cudach mówić.
Bez względu na miejsce, osoby, w tę noc dotyka nas przemijanie, nawet nie czasu, który w symboliczny sposób, wymyślony kiedyś przez kogoś, zamienia jedną cyfrę na drugą. Dotyka nas nasze przemijanie, sączenie się co dnia, wiotczenie, kolejna zmarszczka, kolejny zgubiony włos. Gdzie odnaleźć sens istnienia? Gdzie?
Poszukiwany od wieków. Przemyślany przez filozofów. Sens życia. Przemijania. Bycia i odchodzenia. Myślę, że dotyka nas w tę coroczną przełomową noc.
„Jestem. Tu i teraz. Ale komu się zawdzięczam? Kiedy stoję na rozdrożu, pytam siebie, skąd pochodzę i dokąd zmierzam. A kiedy ruszam jedną z dróg, czuję, że się wydarzam, że na nowo się staję. Jestem. Ale komu się zawdzięczam?” (cytat z książki „Dwie drogi”).
Nowy Rok. Nowe marzenia i postanowienia. Kolejna szansa na odnalezienie Boga.