Uczestniczyłem w wielu jubileuszach, przeróżnych – tych rodzinnych, kiedy małżeństwo świętuje 50. rocznicę ślubu, osobistych, kiedy mijają kolejne okrągłe lata, jak i tych związanych z instytucjami.
Widziałem wiele sal, wykwintnych hoteli, stołów uginających się od jedzenia. I jadłem, smakowało. Jednak żadna z dotychczasowych uroczystości nie zrobiłam na mnie takiego wrażenia. Miejsce gali – niezwykła sala, ściany w kolorze świeżej zieleni przeplatanej brązem kory drzew, zielona podłoga, miła w dotyku i niebieski sufit, pod którego sklepieniem fruwały ptaki. Zamiast sztućców w wielu dłoniach szpadle, inni trzymają niewielkie iglaste drzewka. Później zwykła kiełbasa, muzyka na żywo. Co to za jubileusz? Odpowiedź na ss. VI–VII.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.