Ks. prof. Marian Machinek o metodzie in vitro: Ludzie są powołani do życia, ale nie są kochani i nikt ich wszystkich nie chce.
W Olsztynie powstaną dwie kliniki oferujące zapłodnienie pozaustrojowe. Pierwsza, prowadzona przez Centrum Artemida z Białegostoku, ruszy już w połowie tego roku. Kierownictwo Artemidy nawiązało już współpracę z lekarzami z Olsztyna, którzy będą pracować w klinice. Kolejną placówkę uruchomi sieć klinik Invicta. Wkrótce firma wystąpi o pozwolenie na budowę. Zakończenie inwestycji i otwarcie kliniki planowane jest na przyszły rok.
Temat in vitro był jednym z głównych, jakie poruszali dziennikarze w rozmowach z kandydatami podczas ostatnich wyborów prezydenckich. Metoda ta nie jest akceptowana przez Kościół katolicki. Dlaczego?
W przypadku naturalnego zapłodnienia każdy z embrionów, przynajmniej teoretycznie, ma szansę zagnieżdżenia się w łonie matki. Natomiast w przypadku in vitro powoływanych jest do życia szereg embrionów, choć wie się już od samego początku, że część z nich będzie zabita. - Czyli ludzie są powołani do życia, ale nie są kochani i nikt ich wszystkich nie chce, a kiedy giną lub są zamrażani, nikt za nimi nie płacze. Wiadomo, że jeśli powołuje się sześć czy osiem istnień ludzkich, to nie po to, aby je wszystkie przyjąć. I nikt z nich, nawet ten, który później będzie kochany, nie jest na początku akceptowany. Jest tylko „tłumem”, który ma sprawić, iż zwiększa się prawdopodobieństwo udanego zapłodnienia pozaustrojowego. Każdy jest traktowany jak liczba, element, nie człowiek. Podlega kontroli jakości, przydatności, szeregowi procesów technologicznych. I to jest istota grzechu in vitro - wyjaśnia ks. prof. Marian Machinek MSF, kierownik Katedry Teologii Moralnej i Etyki UWM.
Od samego początku embriony są przez lekarzy oceniane. Jeżeli któryś z nich nie odpowiada normom, to zostaje wysortowany, czyli człowieka na początku jego rozwoju traktuje się jak produkt przemysłowy. - Każdy człowiek, niezależnie od tego, w jaki sposób powstał, jest Bożym dzieckiem. A tu na samym początku traktuje się go jak produkt, w sposób niegodny - podkreśla.
Warto podkreślić, iż in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności, jak nazywają ją niektórzy, a pozaustrojowym zapłodnieniem.
Program „Leczenie niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego na lata 2013-2016” prowadzony jest przez Ministerstwo Zdrowia. Właśnie tam zgłaszają się pary, które chcą skorzystać z zapłodnienia pozaustrojowego. Obecnie, według danych z Rejestru Medycznie Wspomaganej Prokreacji, w programie zarejestrowanych jest ponad 19 tys. par, zakwalifikowanych jest ponad 16 tys., zaś w trakcie in vitro ok. 15 tys. par.
W wyniku udzielonych świadczeń od 2013 r. zostały potwierdzone 6 909 ciąże kliniczne i urodziło się 2019 dzieci.
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu "Posłańca Warmińskiego" na 14 czerwca.