Ci senatorowie z Warmii i Mazur byli za przyjęciem ustawy o in vitro.
Kilka dni temu odbyło się głosowanie senatorów odnośnie „Ustawy o leczeniu niepłodności”, w której zawarte są regulacje pozaustrojowego zapłodnienia, czyli in vitro. Jeszcze przed głosowaniem swój apel do senatorów wystosowało Prezydium Konferencji Episkopatu Polski, w którym biskupi nakreślili obowiązki katolika uczestniczącego w procesie tworzenia prawa, wskazali w ustawie brak podmiotowości dziecka i szacunku dla życia ludzkiego oraz sprzeczność projektu rządowego z podstawowymi kryteriami moralności.
Senat nie zgłosił poprawek do ustawy o leczeniu bezpłodności, która reguluje metodę zapłodnienia in vitro. Ostatecznie za ustawą opowiedziało się 46 senatorów, przeciw było 43, a cztery osoby wstrzymały się od głosu. Spośród senatorów Warmii i Mazur za przyjęciem ustawy głosowali: Ryszard Górecki, Stanisław Gorczyca, Marek Konopka i Witold Gintowt-Dziewiałtowski.
Po głosowaniu Prezydium KEP wydało komunikat, w którym czytamy: „Wyniki głosowania w Senacie w sprawie ustawy dotyczącej procedury in vitro - pod pozorem leczenia niepłodności - legalizują m.in. niszczenie ludzkich embrionów. Wyrażamy temu zdecydowany sprzeciw. Cel nigdy nie uświęca środków; tak jest i tym razem. To wiedza medyczna, a nie światopogląd religijny każe chronić każde życie ludzkie od chwili poczęcia. Osoby wierzące w Chrystusa nie mogą - pod żadnym pozorem - popierać godzącej w życie ludzkie ustawy o in vitro, jeżeli chcą pozostać w pełnej wspólnocie wiary. Zwracamy na to raz jeszcze uwagę, aby nikt nie zasłaniał się niewiedzą czy niezrozumieniem co do konsekwencji podejmowanych decyzji, które zaprzeczają godności i wartości życia ludzkiego”.
Metoda in vitro nie jest akceptowana przez Kościół katolicki. Dlaczego? W czym tkwi istota grzechu w tej metodzie? W przypadku naturalnego zapłodnienia każdy z embrionów, przynajmniej teoretycznie, ma szansę zagnieżdżenia się w łonie matki. Natomiast w przypadku in vitro powoływanych jest do życia szereg embrionów, wiedząc już od samego początku, że część z nich będzie zabita. - Czyli ludzie są powołani do życia, ale nie są kochani i nikt ich wszystkich nie chce, a kiedy giną lub są zamrażani, nikt za nimi nie płacze. Wiadomo, że jeśli powołuje się sześć czy osiem istnień ludzkich, to nie po to, aby je wszystkie przyjąć. I nikt z nich, nawet ten, który później będzie kochany, nie jest na początku akceptowany. Jest tylko „tłumem”, który ma sprawić, iż zwiększa się prawdopodobieństwo udanego zapłodnienia pozaustrojowego. Każdy jest traktowany jako liczba, elementem, nie jako człowiekiem. Podlega kontroli jakości, przydatności, szeregowi procesów technologicznych. I to jest istota grzechu in vitro - wyjaśnia ks. prof. Marian Machinek MSF, kierownik Katedry Teologii Moralnej i Etyki UWM.
Od samego początku embriony są przez lekarzy oceniane. Jeżeli któryś z nich nie odpowiada normom, to zostaje wysortowany, czyli człowieka na początku jego rozwoju traktuje się jak produkt przemysłowy. - Każdy człowiek, niezależnie od tego, w jaki sposób powstał, jest Bożym dzieckiem. A tu na samym początku traktuje się go jak produkt, w sposób niegodny - podkreśla.
Warto na koniec podkreślić, że in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności, jak nazywają ją niektórzy, a pozaustrojowym zapłodnieniem.