W Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej odbyła się debata dotycząca perspektyw wprowadzenia systemu olsztyńskiego roweru miejskiego.
Temat nie jest nowy - dwa lata temu pojawił się jako projekt w Olsztyńskim Budżecie Obywatelskim. - Wtedy nie było szans się przebić, bo budowane były tramwaje, teraz ta inwestycja jest na ukończeniu i chcemy powrócić z pomysłem wprowadzenia roweru miejskiego - mówi Paweł Klonowski, przewodniczący stowarzyszenia „Wizja Lokalna”, organizatora spotkania. Żeby system działał poprawnie, potrzeba 30 stacji i 300 rowerów (średnio po 10 na stację). Koszt utrzymania tego systemu to około 1 mln. złotych rocznie.
W debacie udział wzięli m.in. Paweł Papke, poseł Platformy Obywatelskiej i prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, prof. Ryszard Górecki, senator PO i rektor UWM, oraz Mirosław Arczak, olsztyński oficer rowerowy. Wszyscy oni popierają ten projekt, a prof. Górecki nawet opowiadał o planach budowania ścieżek rowerowych na terenie Kortowa. - Rower miejski to w zasadzie typ roweru jak rower górski czy rower trekkingowy. Na określenie całego systemu bardziej odpowiednia nazwa to rower publiczny - zauważył Mirosław Arczak. - Żeby taki system miał w ogóle sens, to stacje rowerowe powinny być od siebie oddalone o jakieś 500-1000 metrów. To już jest odległość, którą nie każdemu chce się przejść pieszo i myślimy jakby tu podjechać - mówi Arczak.
Dodaje, że to rower publiczny nie jest konkurencją dla transportu miejskiego. - System roweru publicznego to system pierwszego i ostatniego kilometra. Rower ma być punktem na naszej trasie. Np. zostawiamy samochód na jakimś parkingu i jedziemy sobie rowerem do centrum - tłumaczył zebranym olsztyński oficer rowerowy. Urząd miasta nie ma w planach wprowadzenia w 2016 roku systemu roweru miejskiej, ale w tegorocznych projektach Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego pomysł ten znalazł się ponownie.
Więcej o olsztyńskim rowerze miejskim, a także Łynostradzie w 32. numerze "Posłańca Warmińskiego - Gościa Niedzielnego".