- Decyzję podjęłam już wówczas, gdy Polacy usłyszeli, że parlamentarzyści mają sumienia "zostawiać za drzwiami" - mówi posłanka.
Podczas konferencji prasowej Lidia Staroń zaznaczyła, że chce wyjaśnić "dlaczego odeszła z Platformy Obywatelskiej i kiedy z niej odeszła".
Podkreśliła, że jeszcze w lipcu miała nadzieję, a w zasadzie była pewna, że zostaną uchwalone przepisy w sprawach, o które walczyła parlamentarzystka z Olsztyna. - 30 lipca uzyskałam zapewnienie od pani premier, że jeszcze w tej kadencji zostaną uchwalone przepisy w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych realizujące orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, a także w ustawie o komornikach sądowych, m.in. w zakresie obniżenia opłat za czynności komorników czy też skuteczniejszego nadzoru nad nimi - wymieniała posłanka. - Jednak tak się nie stało. Na ostatnim posiedzeniu przed wakacjami (kończącym się 6 sierpnia) - ustawy nadal nie były procedowane. Wiedziałam, że w PO ustawowo nie zrobię już nic, dlatego złożyłam rezygnację z członkostwa - zaznaczyła Lidia Staroń.
- Ja pomagam ludziom, dla których ważny jest interes człowieka, interes publiczny. Tak rozumiem politykę - nie interes prywatny, nie prywata. Gdyby dla mnie ważna była prywata, być może byłoby mi dużo łatwiej, być może płynąc z prądem, nie musiałabym państwu dziś opowiadać, dlaczego taką decyzję podjęłam. Ja różnię się w tym - od lat zawsze biłam się o ludzi, o przestrzeganie prawa i tworzenie dobrego prawa. Chciałbym, żeby ludzie wierzyli w sprawiedliwość prawa. Nadal będę robiła wszystko, by można było przywracać wiarę w sprawiedliwość - zaznaczyła L. Staroń.
Zapowiedziała również, że w najbliższych dniach podejmie decyzję co do swojej przyszłości.
Lidia Staroń jest posłanką na Sejm V, VI i VII kadencji. Za każdym razem do Sejmu dostawała się z list Platformy Obywatelskiej. Od 6 sierpnia nie jest już członkiem PO. Była kojarzona z grupą parlamentarzystów Platformy o silnie konserwatywnych poglądach. Głosowała m.in. przeciw uchwaleniu rządowej ustawy o leczeniu niepłodności i ustawie zezwalającej na ratyfikację konwencji o zapobieganiu przemocy. Była wśród posłów, którzy złamali dyscyplinę i nie poparli wyboru Adama Bodnara na Rzecznika Praw Obywatelskich.