Podczas pobytu w Olsztynie, na konferencji rektorów seminariów duchownych w Polsce, bp Grzegorz Ryś odniósł się do sytuacji uchodźców, którzy przybywają tysiącami do Europy.
- Nie ma dyskusji co do tego, czy przyjmować ludzi w potrzebie. Jest to jeden z siedmiu uczynków miłosierdzia względem ciała - mówi bp Grzegorz Ryś. - Jesteśmy na ostatniej prostej do wielkiego jubileuszu pod znakiem miłosierdzia i papież co chwilę mówi, że ten rok nadzwyczajny będzie po to, aby odkryć czyny miłosierne. My o tym czytamy, gadamy, a potem, kiedy trzeba działać, to mówimy: „A ja się boję”. Męstwo zaś nie polega na tym, że człowiek się nie boi, ale przełamuje swój strach - tłumaczy hierarcha.
Według niego, warto zapytać: Skąd się bierze strach? - Czasami wydaje mi się, że z naszej niepewności co do własnych przekonań. Jeśli trwam przy swojej wierze, jestem uczniem Jezusa i to jest moja tożsamość, to nie boję się wejść w rozmowę z kimś, kto wierzy i myśli inaczej - wyjaśnia krakowski biskup. Jednocześnie podkreśla, że strach jest uzasadniony wtedy, gdy boimy się, iż w tej fali uchodźców znajdą się ludzie czymś innym zainteresowani. Terroryzm bowiem nie jest przecież tylko teorią.
Według bp. Rysia, trzeba pamiętać także o obozach uchodźców w Syrii i Iraku. - Z tymi miejscami mamy kontakt przez takie instytucje, jak Caritas lub Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Ta fala uchodźców nie musi być tak niekontrolowana, jak to się dzieje obecnie. Są, oczywiście, działania doraźne, tak jak w Rzymie, gdzie codziennie pojawia się kilkaset osób, by następnego dnia już zniknąć. To jest tylko etap w ich drodze. I tak pewnie będzie też w przypadku Polski, gdyż nie jesteśmy tak bardzo atrakcyjnym krajem dla tych, którzy porzucają swoją ojczyznę, wędrując do Europy. Są jednak działania poważne, gdy zaprasza się rodziny i stwarza się im warunki do życia- mieszkanie i miejsce pracy. Takich działań nie brakuje, także w Kościele - mówi.