W LO IV odbyły się uroczystości upamiętniające Marcina Antonowicza.
Uroczystości upamiętniające Marcina Antonowicza, studenta Uniwersytetu Gdańskiego, zamordowanego w Olsztynie przez ZOMO, rozpoczęły się Mszą św. w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie.
Później zaproszeni goście wzięli udział w spotkaniu, które odbyło się w Liceum Ogólnokształcącym nr IV, którego absolwentem był Marcin Antonowicz.
- Jest to bolesna i niezaleczona rana w historii naszej szkoły. Wspominamy Marcina przy każdej okazji. Nasza młodzież ma świadomość najnowszej historii – mówi Lech Przybylski, dyrektor LO IV w Olsztynie.
30 lat temu, 19 października 1985 r. przypadała pierwsza rocznica zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Marcin uczestniczył we Mszy św., odprawionej w intencji zamordowanego kapłana. Później spotkał się z kolegami. Idąc po spotkaniu, został wylegitymowany przez patrol ZOMO.
- Kiedy zorientowali się, że jest to student Uniwersytetu Gdańskiego, załadowali go do milicyjnej ciężarówki. W niej Marcin został pobity. Być może uciekał, być może został później wyrzucony. Został tak pobity, że kiedy odwieziono go do szpitala, w którym akurat miała dyżur jego mama, pani Krystyna, to ona początkowo nie poznała, że to jest jej syn… Tak strasznie Marcin został potraktowany - wspomina Henryk Falkowski, obecnie nauczyciel historii w tej szkole.
Marcin nie odzyskał przytomności. Zmarł 2 listopada 1985 r.
Pogrzeb zamordowanego studenta przerodził się w wielką manifestację. Wzięło w nim udział tysiące osób. Również z Uniwersytetu Gdańskiego przyjechali studenci wraz z ówczesnym rektorem Karolem Taylorem, który trzy tygodnie później został odwołany przez władze komunistyczne z tego stanowiska, co uzasadniali m. in. „zbyt ostentacyjnym udziałem w pogrzebie Marcina Antonowicza oraz niedopuszczalnym przemówieniem nad grobem studenta”.
- Nigdy nie widziałem tyle ludzi w Olsztynie, może przy wizycie Jana Pawła II. Wyobraźcie sobie, że początek konduktu był już na cmentarzu przy ul. Poprzecznej, a koniec jeszcze był na ul. Kopernika przy kościele. To były masy ludzi - wspomina pan Henryk.
Ostatecznie prokuratura umorzyła śledztwo10 lutego 1986 r., argumentując, iż „nie stwierdzono cech przestępstwa”. - Marcin był jedną z co najmniej setki ofiar stanu wojennego. Tyle osób straciło życie z rąk ludzi w mundurach milicji, ZOMO, wojska. Sprawców nie znamy. Państwo komunistyczne czyniło wszystko, aby potem zbrodnie zagmatwać, aby oskarżeni zostali inni - mówi Waldemar Brenda, naczelnik Delegatury Instytutu Pamięci Narodowej w Olsztynie.
W uroczystościach upamiętniających wzięli udział rodzice Marcina, Krystyna i Kazimierz Antonowiczowie. - Ból… tego nie da się wymazać. To są momenty, kiedy się wraca do tamtych chwil. Pamiętam wszystkie fakty - wspomina z trudem pan Kazimierz. - Nie udało się osądzić sprawców. Ale my nie chcemy osądu tych ludzi. Oboje z żoną, w duchu chrześcijańskim przebaczyliśmy im, tę winę, mimo, że o tym pamiętamy. I pamiętać trzeba… Natomiast przebaczyliśmy… - dodaje.