Wiemy, że Katyń otaczano nie tylko tajemnicą, ale nade wszystko kłamstwem.
Właśnie mija 25 lat od utworzenia Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Olsztynie. Inicjatorami jego utworzenia był ks. Julina Żołnierkiewicz, Danuta Wydmuch oraz środowiska AK, Sybiraków oraz Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej. 21 marca 1991 r. Sąd Wojewódzki w Olsztynie zarejestrował stowarzyszenie. Z okazji 25-lecia Rodzin Katyńskich w urzędzie wojewódzkim odbyła się jubileuszowa uroczystość.
- Katyń, to nie tylko miejsce gdzieś na mapie Europy. To nie tylko historia gorzka, pełna cierpienia i bólu. Katyń to symbol prawdy, która, mimo przeciwności, zawsze będzie tryumfować. Bo prawda jest tą wartością, która przetrwa wszystko. Przeżyje każde, nawet najbardziej podłe kłamstwo. Prawda o Katyniu, o tej zbrodni wojennej, której ofiarami byli polscy obywatele, żołnierze, obrońcy naszej ojczyzny, przetrwała mimo dziesiątków lat zadeptywania i prześladowań. Przetrwała dzięki wytrwałości rodzin, których ojcowie, mężowie, bracia legli w dołach śmierci zamordowani przez sowieckich oprawców - mówi wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki.
Podkreśla, że świat przecież miał się nigdy nie dowiedzieć o tej zbrodni, o zamordowanej polskiej elicie, która była fundamentem narodu. Przez pół wieku rodziny ofiar miały odebrane prawo do publicznej żałoby, do upamiętniania najbliższych. - To równie przejmująca krzywda co utrata bliskich. Tysiące wdów, sierot. A jednak historia musiała oddać sprawiedliwość prawdzie. To dzięki państwu, waszej determinacji, wiemy coraz więcej o gehennie waszych bliskich. Ale nie wątpię, że czas będzie otwierać kolejne drzwi prowadzące do prawdy - mówi wojewoda.
Na uroczystościach obecnych było wielu gości. Przedstawiciele stowarzyszenia, władze lokalne i młodzież. - Wiemy, że Katyń otaczano nie tylko tajemnicą, ale nade wszystko kłamstwem. A kłamstwo jest nie tylko przeciwieństwem prawdy, ale jest również pewnym stosunkiem do drugiego człowieka. Kto kłamie, ten nie szanuje drugiego człowieka. Kto kłamie, ten poniża drugiego człowieka. A kto z kłamstwa uczynił pewien system, ten po prostu gardzi drugim człowiekiem. I tego doświadczyliśmy - podkreśla abp Edmund Piszcz.
Na korytarzu urzędu wojewódzkiego przygotowano wystawę mówiącą o tej zbrodni. Są na niej i zeznania Dymitra Tokariewa, szefa Zarządu NKWD w Kalininie. „Do celi, gdzie odbywało się rozstrzelanie, nie wchodziłem. Tam technologia była wypracowana przez Bochina, tak, i komendanta naszego zarządu Rubanowa. Obili oni wojłokiem drzwi wychodzące na korytarz, żeby nie było słychać strzałów w celach. Następnie wyprowadzali skazanych - tak będziemy o nich mówić - przez korytarz, skręcali w lewo, gdzie była czerwona świetlica (…). W czerwonej świetlicy sprawdzali według listy, czy zgadzają się dane, dane personalne, czy nie ma jakiegoś błędu, tak…, a następnie, gdy przekonywali się, że to ten człowiek, który ma być rozstrzelany, niezwłocznie zakładali mu kajdanki i wprowadzali do celi, gdzie dokonywano rozstrzelania. Ściany celi były również obite materiałem dźwiękochłonnym (…).
Rozstrzelanie, to było okropnie nieprzyjemne. Zobaczyłem cała tę grozę. Błochin włożył swoją odzież specjalną: brązową skórzaną czapkę, długi skórzany brązowy fartuch, skórzane brązowe rękawice z mankietami powyżej łokci. Na mnie wywarło to ogromne wrażenie - zobaczyłem kata! Jednego chłopaka spytałem, ile masz lat? Powiedział - osiemnaście (…).
Cela śmierci… No cóż, niewielki pokój (…). Z tej celi było wyjście na podwórko. Tamtędy wyciągali trupy, ładowali na samochód i jechali”.
Prawda, aż do upadku komunizmu w Polsce, była ukrywana przez władze. - Choć tak naprawdę już od 1943 r. zebrane dokumenty nie budziły wątpliwości, kto stoi za zbrodnią katyńską. Nie były znane inne miejsca kaźni ofiar decyzji z 5 marca 1940 r., które zostały pogrzebane w dołach śmierci. Natomiast sam fakt dokonania takiej zbrodni przez Sowietów był znany. Wieść o zbrodni katyńskiej, od momentu jej ujawnienia przez Niemców w 1943 r., były znane, jednak ze względów politycznych przez dziesięciolecia było zakłamywane przez stronę radziecką i polskich komunistów - mówi dr Waldemar Brenda z olsztyńskiej delegatury IPN.